Pozytywne domino trwa do dzisiaj. 16 lipca Jerzy i Waldek, z Krakowa odpalili bloga i od tego momentu … przestałem normalnie sypiać. Koszmar matury z polskiego powrócił – zacząłem pisać dziękując word’owi za sprawdzanie ortografii. Pierwszą, osobistą rozmowę zachęcającą do przyjmowania zakładów, ośmieliłem sobie lampką wina, a że byłem już „w treningu” Kasia przejęła sprawę i dogadała duży zakład – to nie było łatwe, bo sama musiała wyliczyć stawkę. Anonim bawił się sytuacją, lubi takie wydarzenia i teraz cicho kibicuje, czasem pisząc: kupimy te respiratory, kupimy. Jego gest dodał naszemu zespołowi odwagi, z tym że mnie napędził strachu, wszystko zaczęło się dziać na serio. Po pierwszym mailingu było Was coraz więcej i to jest bardzo ważne, jednak był i drugi kamień milowy – pojawiała odpowiedź od Jerzego Kobylińskiego – 1000 zł za 15min. Konsternacja, bo akurat Jerzy wie jak szacować ryzyko, może zakładał, że padnę przed metą? Delikatnie napisałem, że gdyby się udało to może wyjść spora kwota. Otrzymałem odpowiedź – pobij rekord świata, ja jestem przygotowany. To był przełom, Kasia przejęła organizację wszystkiego w domu (czyli wszystko zostało po startemu) a ja zacząłem liczyć te kilometry na kalkulatorze i nijak dystans się nie zmniejszał.
The positive domino effect hasn’t stopped so far. On July 16th Jerzy and Waldek launched this blog from Kraków and since that moment… I haven’t slept in peace. The nightmare of my maturity exam returned – a long essay in Polish – but I had to start writing again, quietly thanking MS Word for its merciful spellchecking. The first personal conversation I had inviting to place bets required a glass of wine for courage. As I was already “in training mode”, Kasia took over the deal and secured a substantial bet, which wasn’t easy because she had to calculate the rate herself. The anonymous contributor enjoyed the situation – he likes such events and now he is supporting us discreetly, writing from time to time: we’ll get these ventilators, sure we will. His gesture put new courage into our team, although I was mostly scared as things started happening for real. After my first post there was already more and more of us, which matters a lot. The second milestone was the response from Jerzy Kobyliński – 1000 PLN for 15 min. I was puzzled because Jerzy knows his way around risk assessment – maybe he estimated I would drop dead before the finishing line? I suggested coyly that if I do succeed, it could grow to a substantial amount. The reply was: break the world record, I’m prepared. This was the breakthrough moment. From then on Kasia took over the organizational part of it, based at home (actually, nothing changed here), and I began calculating these kilometers on my calculator but the distance refused to shrink.
Dyrektor szpitala – Edyta, zorganizowała Gazetę Olsztyńską, TVP Olsztyn, a my dotarliśmy do innych, co nie jest łatwe, bo lato, urlopy i wszystko ‘chodzi na zakładkę”. Ale są: Gazeta.pl, Radio Gdańsk, Dziennik Bałtycki, Nowy Dziennik z NY, Radio Wnet, www.biznesnafali.pl , TVP Olsztyn, TVN i patronat Rzeczpospolitej. Zauważyłem, że działanie mediów daje rozgłos, ale deklaracje nie przyspieszają w tym samym momencie – tym bardziej chciałbym podziękować wszystkim nieznanym, którzy dołączyli, bo przeczytali lub tylko usłyszeli. Na początku sierpnia Wielki Mistrz Zakonu Maltańskiego, mocno zajęty nadzorowaniem operacji charytatywnych w ok. 100 krajach, napisał indywidualny list (wpis nr 15) – oczywiście ciekaw jest czy Polacy podchwycą tego typu akcje, które np. w Stanach potrafią skutecznie budować wsparcie. Kolejny krok zrobiliśmy dzięki Pawłowi, który nakręcił film ilustrujący naszą akcję – przekaz się skrócił i jest nowocześnie. Prezydenta ZPKM, prosto wyjaśniał mechanizm całej akcji – ten wehikuł pomocowy ma dwa napędy, Tomek może pokona Ironmana szybciej o ileś kwadransów, ale nas może być znacznie więcej. No i co Tata narobił -:)? – teraz już ponad 100 darczyńców czeka na mój finisz 7 września. Końcówka to pozorna, sportowa bierność, nieznośne czekanie, ale w tym czasie ponoć właśnie trenują mięśnie odbudowując się po 10tygodniowej demolce – ale dokładnie tego nie wiem, bo nie gadamy ze sobą od sierpniowego maratonu. Akcja zbierania środków jakby spowolniła i w końcu dzwoni telefon – Jurek Jankowski z Hotelu Niedźwiadek na Kaszubach – pyta o zdrowie, formę i konkretnie – a co zrobisz jeśli złapiesz kontuzję? Wiem, że to możliwe, ale nie mam odpowiedzi, wariantów jest sporo, z lekką kontuzją będę wlókł się do mety, przy cięższej to chyba się rozpłaczę, albo – sam nie wiem … zapytam Zdzicha -:), dawno go nie męczyłem. Tak były sportowiec (wioślarz) potrafi sprowadzić na ziemię hmm. W końcu Jurek podsumował – dobry pomysł, trzymaj się dzielnie do mety i wpisz 12000 zł od hotelu Niedźwiadek – bez względu na wynik.
Edyta, the head of the hospital, got round the paper Gazeta Olsztyńska and TVP Olsztyn, and we reached out to other media – which wasn’t easy considering it is the holiday season and everyone is away. But we have them on our side: Gazeta.pl, Radio Gdańsk, Dziennik Bałtycki, Nowy Dziennik from NYC, Radio Wnet, www.biznesnafali.pl , TVP Olsztyn, TVN and the patronage of Rzeczpospolita. What I notice is that even though the media give us publicity, the declarations do not intensify right away – which is why I would like to thank all the more to everyone who joined after having read or heard of us. In early August the Grand Master of the Sovereign Order of Malta, who is busy overseeing charitable efforts in around 100 countries, wrote an individual letter (blog entry no. 15), interested to see whether people will cooperate in such a project. Similar events organized in the USA, for example, can gain huge support. Another step forward was made thanks to Paweł, who shot a video illustrating our project. It made the message more concise and very modern. The President of the Polish Association of Knights of Malta explained the mechanism thus: This vehicle of help is driven by two gears. Tomek may succeed in completing the Ironman distance faster than the limit he set, but the other gear is much larger. See what you’ve done, Dad? J Now I have over 100 contributors waiting for my finish on September 7th. The final days before the challenge are an apparently passive time sport-wise. It’s a restless period of waiting, but apparently this is the time for muscles to train through regeneration following the 10 week long demolition – I’m not sure of that anyway as we haven’t talked since the August marathon. The fundraising has somewhat slowed down, and then there’s a call – Jurek Jankowski from the Niedźwiadek Hotel in Kaszuby, asking how I am, how I feel and, more to the point: what will you do if you get an injury? I know it’s possible but I have no answer to this. There are several options: with a light injury I’ll keep traipsing towards the finishing line, if it’s more serious then I’ll just break down and cry or… I don’t know.. I’ll ask Zdzichu J, it’s been a while since I bothered him. So this is how an ex-athlete (rower) can bring you back down to earth. Hmmm. In the end Jurek said: good idea, stay strong all the way to the end and write down 12,000 PLN from the Niedźwiadek Hotel, no matter what the result.
Uwaga z takimi telefonami! – nie ma przy sobie pastylek na ciśnienie. Wzruszyłem się – mamy trzeci kamień milowy. Dwa dni później załoga szpitala w Barczewie, jakby chciała zastosować ekstra doping stawia wiele zakładów, pojawia się też reprezentant Niemiec – jest nas ponad 113! Zatem – darowizny to ok. 19900 zł a w honorowym zakładzie 1 kwadrans wart jest na dzień dzisiejszy – 5554 zł. Mówiąc krótko gdybym urwał 15minut mamy 1 respirator. Został ostatni tydzień.
Zajrzyjmy jeszcze do części sportowej.
Zdzichu umożliwił projekt pożyczając sprzęt, pomagając postawić pierwsze kroki na treningach – ten projekt w jakiejś części staje się też Jego dziełem. Bardzo jestem mu wdzięczny. Sierpień był zdecydowanie luźniejszy jeśli chodzi o treningi a w 10 tygodni uzbierało się – pływanie 47km, rower 1540km i bieg 386km. Dzięki Piotrowi wystartuje na szybszym rowerze, który dodatkowo, na tych 180km powinien potraktować mnie delikatniej. Dla wielu stałem się dyżurnym pogromcą kilogramów i temat diety często wraca. Faktycznie, po 6 tygodniach wszedłem w spodnie sprzed lat a waga spadła z 96 na 83kg, co ciekawe na mecie może spaść jeszcze o jakieś 8kg. Jak już w lipcu pisałem diety cud nie ma – każda jest dobra, byle konsekwentna, a do tego trzeba się ruszać.
Woda w morzu zimna ale Kasia mówi, że pływanie nic nie zaszkodzi i wygania mnie do jeziora.
Careful with such calls, I haven’t got my blood pressure pills on me all the time! I was moved – this is our third milestone. Two days later the team of the Barczewo hospital placed many bets, as if running on steroids. Then sympathetic representative from Germany joined, and so there’s over 113 of us now. To sum up: the donations amount to around 19,900 PLN and in the charitable bet one quarter of an hour is now worth 5,554 PLN. In other words, if I go 15 minutes below the limit, we have one ventilator. One week to go.
Let’s take a quick look at the athletic aspects too.
Zdzichu made the whole project possible by lending me his equipment and helping me with my first training sessions – and so this project is also partly his accomplishment. I am immensely grateful. August was much lighter in terms of training sessions and in ten weeks I accumulated: 47 km of swimming, 1,550 km of cycling and 386 km of running. Thanks to Piotr I will compete on a faster bike which should also go easier on me on this 180 km stretch. I have also become the go-to weight-shedding guru and the subject of dieting keeps on recurring. Indeed, after 6 weeks I fit into my old trousers and I went from 96 down to 83 kilos. Interestingly enough, it can go down a further 8 kg before I reach the finishing line. As I said in July, there is no miracle diet: every diet is good as long as it is consistent, and one has to keep moving on top of that.
The water in the sea is cold but Kasia says that swimming will do me no harm and she sends me off to the lake.
Dzisiaj, w sobotę pomęczyłem się ostatni raz robiąc za fotografa Janka (syna) podczas Biegu Morskiego Komandosa – [21km terenowo + bardzo wymagające przeszkody]. Świetna impreza, w której każdy może poczuć granice swojego zapału do wszelkiej formy ruchu – obserwowałem 17km i wystarczy. Janek zaskoczył nas i weteranów tego biegu zajmując 12 miejsce na 120 startujących w jego grupie i to z bardzo dobrym czasem.
Today, on Saturday, I made my last effort acting as the photographer for my son Janek, who took part in the Bieg Morskiego Komandosa (“Marine Run”, the hardest cross-country run in Poland with 21 km of cross country and very demanding obstacles). It was a great event in which everyone can feel the limits of their own enthusiasm for any form of physical activity – I watched 17 km and that’s enough. Janek surprised us and the veterans of this run alike by taking the 12 out of 120 participants in his group, and with a good time result too.