Intensywny trening zrobił swoje i nie myślę w tym momencie o osiągnięciu sportowego celu – jestem zarżnięty. Uczucie przesytu miesza się z elektryzującym strachem, że dzisiejszy krótszy trening, albo dzień odpoczynku to krok wstecz. 40 Minut intensywnego pływania i 1 godz. 20 min na rowerze wydają mi się dniem zaniechania, siadam więc do tego bloga, jak do spowiedzi. Nie czekam na rozgrzeszenie, jednak wydaje mi się, że to ciekawy moment dla tych co intensywnie zmierzają do jakiegoś celu.
Jest gorąco, więc nie wiem czy brak apetytu to efekt temperatury, czy przetrenowania. W nocy dość często łapią mnie skurcze i nawet oranżadki magnezowe nie dają rady, budzę się już automatycznie między 5 a 6 rano – tu akurat nie narzekam bo 7 września wskoczymy do Nogatu o 6.00 rano, więc pobudka będzie bardzo wczesna. Pod wieczór wyruszam autem nad jezioro i od razu za miastem wpadam w korek, żar szybko podnosi temperaturę, a ja bez klimatyzacji, by się nie przeziębić. Po chwili mam dość – czas ucieka, ja grilluję się w aucie – jestem wkurzony. To trzeci czynnik – łatwo przychodzące rozdrażnienia – definiujący początek przetrenowania. Gdzieś tam w głowie zakładałem, że pojawi się ten moment i cieszę się, że go wyczuwam, tylko teraz trzeba delikatnie pokierować tym czasem, który pozostał, nie zapominając o maratonie za 10 dni.
The intensive training has taken its toll and I don’t think right now about reaching my sport objective: I am knackered. The feeling of training overdose merges with the electrifying fear that a shorter training session today, or a day of rest, mean a step backwards. 40 minutes of intensive swimming and 1h 20min cycling seem to me a day of desistance, that’s why I am approaching this post as a confession. I won’t wait for absolution, but still I think that this is an interesting moment for all those who try very hard to reach a given aim.
It’s hot so I don’t know whether my lack of appetite is the result of the temperature or overtraining. At nights I often suffer from cramps and even magnesium drinks don’t help and I wake up automatically between 5 and 6 AM. I can’t really complain about the wake up hour cause on September 7th we’re jumping into the river Nogat at 6 AM, so the wake-up time will be very early for that. In the early evening I set out in my car to the lake and right outside the city limits I get stuck in a traffic jam. The heat quickly raises the temperature and I am driving with the AC off to avoid catching a cold. After a while I’m fed up: time’s slipping away and I am roasting in the car – I get mad. This is the third factor: I get annoyed very easily. It’s a defining moment for overtraining. I assumed, somewhere at the back of my head, that this moment would come, and I am glad that I can sense it. Now I need to skilfully manage the remaining time, not forgetting about the marathon due in 10 days.
Tato pamiętaj: „Ci co bardziej się pocą w czasie pokoju, mniej krwawią podczas wojny”. Został Ci miesiąc. Mało słów dużo treści – taki wpis otrzymałem od Janka (syn). Włączają się osoby z inicjatywami równoległymi – i tak, Pani Edyta wyznaczyła sobie cele osobiste, mierzone w kilogramach, których jeśli nie osiągnie, zamieni na dodatkową darowiznę. Pan Tomasz z Gdańska włączył się w nasz zakład, ale dorzucił drugi związany z jego startem w triathlonie w Przechlewie – czyli może się okazać, że zdubluje swoją darowiznę! Wasze wpisy utrzymują moje nadwątlone siły – dziękuję. Przyszedł i moment na część oficjalną – napisałem więc list do Prezydenta Związku Polskich Kawalerów Maltańskich z prośbą o słowo wsparcia dla akcji, ale i troszkę i dla mnie. Pisma jeszcze nie mam, ale zadzwonił osobiście i powiedział … zapoznałem się z tym Ironmanem .. hmm synku to chyba będzie piekło .. odpowiedziałem – tak Tato, ja to nazywam rzeźnią.
Aleksander Tarnowski, mój Ojciec, jest Prezydentem ZPKM, ale chciałbym w tym miejscu wspomnieć o tym, że jest dla mnie ogromnym motywatorem. Mając swoje lata przeszedł kilka ciężkich operacji w krótkim czasie a teraz konsekwentnie i samodzielnie wykonuje swoje programy rehabilitacyjne, w czym bardzo przypomina szykującego się do startu ultrasa – samotnie, powtarzalnie i znów to samo, bez skargi, że ciężko i nudno. Jak to wytrzymuje, tego nie wiem.
Dad, remember: “Those who sweat more during peace, bleed less during war”. You have a month left. So few words meaning so much – this was a post by my son, Janek. I have people joining in with their parallel initiatives, like Edyta, who set herself personal objectives measured in kilograms, which she will turn into an additional donation if she fails to achieve them. Tomasz from Gdańsk joined our betting competition, but he also placed another one, connected to his participation in the triathlon in Przechlewo – which can mean that he will double his donation! Your involvement keeps my shrunken energy levels up – thank you. The time has come for the official part too: I wrote a letter to the President of the Polish Association of Knights of Malta, asking for a word of support for my project, but also for me. I don’t have the official letter yet, but I got a phone call and he said: “I got familiar with this Ironman… hmmm, son, this looks like hell”, and I answered: “Yes, dad. I call it slaughter.”
Aleksander Tarnowski, my Father, is the President of the Polish Association of Knights of Malta, but I would like to stress here that for me he is a hugely motivating person. Being of a certain age, he underwent several serious surgeries and now he is diligently and independently sticking to his rehabilitation programmes, through which he reminds me a lot of an ultra preparing for a challenge: on his own, through constant repetition, the same thing day after day, no complaints about it being hard or boring. How he does it, beats me.