Wróciłem po 4 godz. z kolejnego treningu, który rozpoczął się przed 6:00 rano i czytam na wadzę 82,5kg –:) tak, to motywuje, bo idzie w dobrym kierunku, ale jest w tym małe oszustwo – trening był na czczo i wypociłem spokojnie 2% wagi ciała. Każde potwierdzenie, że realizujemy plan zgodnie z założeniami buduje motywację, ale częściej spotykają mnie odwrotne zdarzenia. Wyobraź sobie, że ruszasz na rower poza miasto, przedzierasz się przez, skrzyżowania, światła i czujesz, że jesteś nieproszonym gościem na asfalcie. Kierowcy kompletnie nie rozumieją, że cienka oponka dopompowana do 6-7 atm nie ma szans na dziurach i nie mogę jechać tuż przy krawężniku. Co chwilę jakiś mądrala, klaksonem i wskazującym palcem zgania mnie na ścieżkę rowerową – człowieku, tam są kafelki, bruk, ale przede wszystkim ja jadę 35km/h, o ile nie lepiej i jak mam lawirować miedzy rowerami jadącymi na zakupy, czy przypadkowymi, dziecięcymi wózkami? Pytam się kolegów jak to jest „na zachodzie” – odpowiedź nie buduje nadziei, ani motywacji – tam jesteś królem na szosie, omijają szeroko i z szacunkiem, tu miej oczy dookoła głowy. Dlatego na rower wstaję rano o 5.00, a ta pora potrafi odebrać ducha, zwłaszcza w weekend.
I came back home after four hours of training which had begun before 6 AM and what do I see as I stepped on the scales? 82.5 kilos J Yes, that’s motivating, cause it is going in the right direction. But there is a small catch to it too. I hadn’t eaten before the training so I would have easily sweated out 2% of my body weight. Every time I get confirmation that my plan is going according to initial assumptions, I feel more motivated, but more often than that I have experiences of the contrary. Fancy this: you take your bike for a spin outside town, you negotiate your way through intersections and traffic lights and you feel barely welcome on the road. Drivers don’t understand at all that my thin tire inflated to 6-7 atm doesn’t stand a chance against potholes and I cannot stay close to the curb. All the time I have some smartypants showing me the cycling path, with the help of the car horn and his index finger… man, the path is all pavement slabs, tiles! But first of all, I am doing 35 kmh if not more, and how am I supposed to manoeuvre between all those bikes on a shopping trip or the mums pushing prams? When I ask my friends how things look “in the West”, their answer does not bring me hope or motivation: “there, you’re the king of the road, drivers overtake you with a wide angle and respect, and here you need to, as it were, have eyes on the back of your head.” This is why in order to cycle I get up at 5 AM and this hour can really kill the spirit, especially on a weekend.
Kiedy już nie mogę. Czuję to całym sobą, to wyraźny sygnał fizycznego wyczerpania połączony z psychicznym niesmakiem. Odpuszczam cały trening – trzeba słuchać organizmu, bo inaczej kończy się kontuzją. Natomiast gdy w trakcie treningu przyjdzie solidne zmęczenie (odwodnienie, lekkie skurcze) to znak, że mogę powalczyć – wówczas napieram i jest to niezwykle cenne. Dwa lata temu biegłem maraton Solidarności, obok mnie jechała na rowerze Ania (córka) i zapewniała „bufet” (picie, żele energetyczne), dobrze szło do około 33km, i tam koniec .. ścięło mnie. Organizm najwyraźniej odwodnił się przez te „pyszności”, które wyciągały ze mnie wodę. Dowlokłem się jakoś do mety i tam po odebraniu pamiątkowego medalu, z żołądkiem w gardle skończyłem w krzakach pobliskiego podwórka.
When I feel I’ve reached my limit. I feel it in all my body as a clear signal of physical exhaustion, accompanied by a mental repulsion. I suspend the whole training because one has to listen to one’s body or otherwise end up injured. But if during a training I get this feeling of severe tiredness (dehydration, minor contractions) I know it’s a sign that I can take this challenge. This is when I push on and it is extremely rewarding. Two years ago I ran in the Solidarity Marathon, with my daughter Ania cycling along and providing a “buffet” (liquids, energising gels), and it went well until around 33 km when.. I just felt a sudden crisis. My body must have become dehydrated thanks to all those “delicacies”, which siphoned off all the water in me. I managed to crawl somehow to the end line where, after having collected the marathon medal, I ended up in the bushes of a nearby yard, with my stomach in my throat.
Czas słaby (4h58min.), wiec wracałem zmęczony i zły do domu, gdzie zjedliśmy szybki obiad i mieliśmy ruszyć autem do Krakowa. Pytam Kasi, kto prowadzi – nie dramatyzuj … .No właśnie, zimny prysznic też pomaga – kiedy już nie mogę łapię inny punkt odniesienia. Mocnym wsparciem dla każdego i to na każdym polu będzie książka Sławomira Rawicza pt. „Długi marsz”, która opisuje 6000km ucieczki z radzieckiego łagru dokonanej w 1941 r. m.in. przez Witolda Glińskiego – to są dopiero tytani.
Wszystko co odciąga uwagę od zmęczenia i bólu, zwłaszcza doping osób trzecich, muzyka zdecydowanie pomaga. Bezcenne jest towarzystwo – dziękuję Janku (syn), za te kilka dni wspólnych treningów – o ile było łatwiej!
My result was poor (4h58min.), so I returned home tired and upset. After a quick lunch we were about to drive to Kraków. I asked Kasia who was to sit behind the wheel, and she said: “Don’t be so dramatic”… yeah, a cold shower can be helpful too. When I can’t go on, I look for other reference points. A great means of support for everyone, and in every field, will be the book “The Long Walk” by Sławomir Rawicz, describing the 6000 km long escape from a Soviet gulag in 1941. Witold Gliński and others – those are the real titans!
Anything that draws away the attention from tiredness and pain is of help. Others cheering you on help. Music definitely helps too. Company is absolutely invaluable. Thank you, Janek (son), for these few days of training together. It was so much easier this way!
A do wyjścia na kolejny samotny trening, zdecydowanie pomagają Wasze wpisy, kolejne osoby włączające się w projekt – to nakręca i za to dziękuję.
Sensei – ten który uczy. Zdzichu Wojtyło, ma wszelkie cechy do bycia sensei w stylu japońskim. Jest doświadczony, cierpliwy, praktyczny, nie zasypuje mnie poradami, poprawkami, wie że nauki się nie przyspieszy, choć czasu brakuje. Bywa, że widzimy się tylko na jednym treningu w tygodniu, ale zawsze sporo się uczę. Zdzichu jest jednym z pierwszych Polaków – Ironów. Zaczął uprawiać triathlon 20 lat temu, wtedy gdy mało kto znał tę dyscyplinę, a na startach pojawiało się zaledwie 30-50 zawodników. Teraz na ćwiartkę (¼ Ironman’a), czy „połówkę” okienko zapisów może być otwarte zaledwie 1-2 dni, limity szybko się wyczerpują a na starcie staje parę tysięcy osób. Mój sensei szczególnie dobry jest na rowerze, to jego pasja i wyobraźcie sobie, startował w „połówce”, gdzie 90km pokonał na rowerze ze średnią prędkością 38km/h. Nie tak dawno, po pływaniu, jedziemy ze Zdzichem pętlę ok. 55km w mocno pofałdowanym terenie koło Wejherowa, średnia prędkość z tej wyprawy wyjdzie jakieś 26km/h. Jest tam taki diabelnie stromy podjazd – chyba 10%, serpentyna typowo górska, nogi mnie palą ale cisnę, prędkość 16km/h, jestem w rytmie, (=trzymam kadencję) puls w skroniach powoli zagłusza inne dźwięki, do szczytu zostało może 200m – i w tym momencie, z tyłu dochodzi spokojny głos Zdzicha – jak tak będziesz jechał to dasz radę. Lekko podjeżdża do mnie kładzie jedną rękę na plecach i pcha do samego końca. Auuu! Ponoć nie było źle, ale poczułem różnicę i wiem, że nauka jazdy na rowerze będzie trwała i pewnie nigdy nie osiągnę możliwości Zdzicha. Potem było z górki i poczułem jak to jest sunąć 60km/h na cienkiej oponce – doświadczenia speed’owe kolegi to prędkość 105km/h uzyskana we włoskich Alpach. Zdzichu ma najsłabsze pływanie, w maratonie pobiegł poniżej 3 godzin, a w całym Ironmanie był bliski złamania 11h, będąc w kat. M45. Rozstajemy się po treningu i pada kolejna rada: jutro, jeśli masz czas pojedź interwałowo 40km, ale pamiętaj to nie ma być „deptanie kapusty”. Chłopów Reymonta czytałem i od razu przypomina mi się słabszy fragment mojej jazdy. Triathlon to jego pasja i życie, na co dzień prowadzi firmę Naftokor, która wykonuje różne remonty i specjalistyczne prace przy rurociągach, zbiornikach. 7 Września, w Malborku Zdzichu stanie na starcie ½ Ironmana, pełnego zafunduje sobie za 2 lata – na 60tkę.
Zdzichu – BARDZO DZIĘKUJĘ – bez Ciebie nie dałbym rady zacząć tego projektu.
Sensei – the one who teaches. Zdzichu Wojtyło has all the necessary features of a sensei understood in the Japanese way. He is experienced, patient, practical, he doesn’t shower me with corrections or hints. He knows that one cannot speed up the process of training even though the time is running short. Sometimes I only see him at one training per week, but I always learn a lot. Zdzichu is one of the first Polish Ironmen. When he started with this discipline 20 years ago, hardly anyone knew what it was, and the races attracted as few as 30-50 participants. These days the signing up window for a Quarter or Half Ironman is open for only one or two days. The limits are met very quickly and there are a few thousand people participating. My sensei is particularly good at cycling. It is his passion, and – would you imagine – he rode in a half-distance Ironman where he did an average of 38 kmh for 90 km. Not that long ago after a swim Zdzichu and I were doing a loop (around 55 km) in a very hilly area near Wejherowo. The average speed would have been around 26 kmh. There is this incredibly steep bit there, I think it’s 10%, a typically mountain road with hairpin turns, my muscles are on fire but I keep pushing on, 16 kmh, I’m in a rhythm, the pulse in my temples slowly drowns out all other sounds, I’m around 200 m away from the top – when all of a sudden I can hear Zdzichu’s calm voice: “If you keep this up, you can make it.” At which he gets closer to me effortlessly, puts one hand against my back and pushes me up to the top. Ouch! Apparently I wasn’t doing so badly, but still.. I felt the difference and I realised that even if I continue training, I will never reach Zdzichu’s level. After that we rode downhill and I felt what it’s like to go down at 60 kmh on a thin tire. My friend’s experiences include 105 kmh in the Italian Alps. His weak point is swimming, he ran the marathon under 3 hours an in the total result he was close to breaking 11h while in the category M45. As we were saying goodbye after the training, I heard another piece of advice: “Tomorrow, if you have time, do 40 km in intervals, but remember, it’s not a cabbage foot stomping dance.” I read Reymont’s novel The Peasants so I caught the reference to when I wasn’t doing so great. Triathlon is Zdzichu’s passion and his life. His day job is running the company Naftokor which specialises in various maintenance works on pipelines and containers. On September 7th in Malbork Zdzichu will attempt a Half Ironman. He wants to do the full distance in 2 years’ time for his 60th birthday.
Zdzichu – THANK YOU SO MUCH – without you I wouldn’t have been able to start this project.
Dzisiaj zostaje dopuszczony do treningu mocarzy. Tadeusz Czepukojć startuje w triathlonie od 12 lat, jego specjalnością jest pływanie. Jest trenerem, nauczycielem (przez duże N) pływania i właśnie otwiera szkołę triathlonu w Trójmieście, swoją przygodę również zaczynał ze Zdzichem. Wskakujemy do wody i oczom nie wierzę, Tadeusz robi 3 ruchy rekami, ja 6 i jestem całą długość ciała z tyłu. Zdzichu uśmiecha się – ucz się i korzystaj. To niesamowite, ale dowiaduje się, że Tadeusz pływnie nową techniką total immersion, w zasadzie nie angażuje nóg, które w triathlonie trzeba oszczędzać. Po powrocie sprawdzam wszystko w komputerze i faktycznie podobną techniką Sun Yang bił rekordy świata na 1500m. Nakładamy pływanie treningiem rowerowym, ale koledzy „odjeżdżają” mi dość szybko, z resztą, zgodnie z umową. Moje treningi triathlonowe, to najczęściej samotna walka.
Today I can join the training of giants. Tadeusz Czepukojć has been doing the triathlon for 12 years and his strongest side is swimming. He is a trainer, a swimming instructor (hats off) and he’s now opening a school of triathlon in the Tri-City. He also started with Zddzichu. As we jump into water, I can’t believe my eyes: Tadeusz makes 3 moves with his hands while I make 6 and I am already one body length behind. Zdzichu smiles: “learn and use it.” That’s incredible: Tadeusz swims using a new technique known as total immersion. He almost does not use his legs, and one must go easy on the legs in a triathlon. Back at home I look it all up online and indeed, a very similar technique helped Sun Yang break world records for 1500 m. The swimming is followed by cycling, but my partners leave me behind very soon, as we agreed earlier. My triathlon trainings are mostly a struggle I face on my own.
Padło pytanie o kontakt do kolegów – ok. dopisuje tu:
You asked if it’s possible to contact my friends – sure. Here are their websites: