19. Na wesoło – zaczynasz biegać? przeczytaj! / ENG: And now for something funny

Najlepszy na stres jest lekki uśmiech więc spróbujmy -:)
The best recipe against stress is to smile, so let’s give it a try.
1. Z gatunku: słodko-kwaśne. Podczas ½ Ironmana w Gdyni, czekamy z Kasią tuż przed strefą zmian (pływanie-rower) na Zdzicha, ścisk jak diabli, każdy chce być przy barierce, by dopingować, zrobić zdjęcie.
1. A bitter-sweet story. During the ½ Ironman in Gdynia Kasia and I are waiting for Zdzichu just before the changing area (swim to bike). It’s insanely crowded, everyone wants to be by the barrier to cheer and take photos.
Zdzichu w czarnym kostiumie dobiega do strefy zmian
Zdzichu w czarnym kostiumie dobiega do strefy zmian – wzdłuż trasy tłum kibiców
Tuż przed nami, niewysoka kobieta dostaje wyjątkowych emocji, podskakuje, krzyczy, macha rękami – ewidentnie zbliża się On. Jest! Facet, ze ściągniętą do połowy pianką, skosem przesuwa się w naszą stronę, wysyła jednoznaczne sygnały – „jeść”!. W końcu spotkanie – On zadyszany, skoncentrowanym wzrokiem błądzi wokół jej … pustych rąk: no masz?! (zapewne odżywki energetyczne). Ona w szoku, jakby sobie dopiero przypomniała – uśmiech spływa z rozradowanej twarzy i rozpoczyna się wrestling z damską torebką. Zawodnik z niedowierzaniem ocenia nową sytuację i .. rezygnuje. Śmiałem się i współczułem obojgu – zakładam, że w strefie zmian kolega miał jakiś zapas odżywek, a na mecie były już inne emocje.
There’s a short woman in front of us, visibly excited: jumping, screaming, waving her hands – obviously her runner is coming. There he is! The man, halfway out of his foam suit, is approaching us sideways gesturing: “food”! Finally, they meet. He’s out of breath, his focused eyes examining her empty hands: well, got it?! (probably energy enhancing supplements). She’s shocked as if she just remembered right now – the smile disappears from her radiant face and she begins frantically wrestling with her handbag. Incredulous, the runner gauges the new situation.. and gives up. I laughed and felt sorry for them both. I assume my fellow runner had some snacks in the changing zone and at the finishing line there were definitely different emotions at play.
2. Z gatunku: ale o co chodzi? Posłałem maile do różnych mediów, z prośbą o rozpropagowanie akcji. Dzwoni, w tej sprawie mężczyzna i oto fragment naszej rozmowy:

rozumiem, czyli będzie Pan „człowiekiem z żelaza”, to świetny tytuł, bardzo ładnie brzmi,

– to tylko taka nazwa ..

– oczywiście, Pan wie, że był już taki film, Wajda nakręcił?

– tak, ale … to inna dziedzina i historia

W końcu udało się wytłumaczyć.

2. A “what the heck” story. I sent plenty of emails to the media asking to help me publicise my project. A man called me about this, and here is a fragment of our conversation:

– I see, so you will be the “man of iron”, that’s a great title, sounds very nice.

– It’s just a name ..

– But you know that there already has been one film under that title, directed by Wajda?

– Yeah, but… it’s a different subject and a different story..

I managed to explain it in the end.

3. Opowieść początkującego biegacza –znaleziona w internecie. Fotografia poniżej nie ma związku z tekstem -:)

David Cameron_jogging Źródło www.telegraph.co.uk
David Cameron_jogging Źródło www.telegraph.co.uk

75 Thoughts Every Runner Has While Out For A Run

1. What a beautiful day for a run!
2. This sucks.
3. Well, five miles is only two and half miles each way, which is basically two miles each way, so I’m really only running four miles. That’s not too far.
4. It’s starting to feel far.
5. How long have I been running? A year?
6. SIX MINUTES?!
7. I can barely remember what my life was like before I started this run.
8. OK, concentrate. There are still four-plus miles to go.
9. But who counts the first and last mile? This is pretty much an easy three miler.
10. Oh, shit! A fellow jogger!
11. Should I wave?
12. I’m totally gonna wave.
13. OOOK, they didn’t wave back. Never doing that again.
14. Just keep running, no one saw. Except that old guy who may or may not be averting his eyes.
15. Man, I think I’m hitting that “second wind” thing my gym coach was talking about.
16. Wait, never mind. I’ve been running down a decline.
17. If I leap to avoid dog shit, does that make me a CrossFit athlete?
18. What the heck is CrossFit anyway?
19. Mental reminder: Google CrossFit when I get home.
20. If I ever get home.
21. If I had a heart attack right now, I wonder who would find my body.
22. OMG, I hope I never find a dead body. Joggers always find dead bodies.
23. Bodies. Body. Bod-ay. Runnin’ all day, no one can catch … may.
24. OK, I must be halfway done by now.
25. What?! Only two miles in?
26. Alright, stay focused. What am I going to eat when I get home?
27. I’m running five miles so I should probably eat five slices of pizza.
28. Or I could buy one pizza and ask them to cut it into five slices.
29. I should probably get a side salad too.
30. …
31. Fuck the salad actually.
32. Man, what are these people doing in front of me? Walking?!
33. Is this a contest to see who’s the worst at walking? Because you are both champions in my heart.
34. Maybe if I pound my feet on the ground they’ll hear me coming and let me pass.
35. Oh, God. They didn’t turn around and now I’m right behind them. They’re going to think they’re getting mugged by the world’s sweatiest criminal.
36. You know what? Now seems like a good time to run in the street.
37. * Jumps off curb * Parkour!
38. Hi hi hi please don’t hit me with your car.
39. Pedestrian pedestrianizing over here, let me cross.
40. Thank you, Mr. Blue Honda. I’m trying to smile at you but it probably looks like I’m having a stroke.
41. Actually, I wonder what I look like right now.
42. * Checks out reflection in shop window * Yeesh.
43. Is that what I look like when I run? What am I, a newborn deer with a drinking problem?
44. Whatever, I must be almost done by now.
45. Heck yes. Three miles down, two to go. It’s all downhill from here.
46. Except for that very real uphill in front of me. God damnit.
47. Wait, is that… Is that…
48. A DOG!
49. Hi dog! You are so cute. You are now my mascot. I will finish this run for you, pup.
50. And — hello — what do we have here? Your human is pretty cute too.
51. Hope you like drunk fawns, Cute Human.
52. Watch my bambi ass prance up this hill.
53. Holy shit, prancing is exhausting. I am exhausted.
54. Honestly, I don’t even like running.
55. Why do I even run?
56. Why does anyone even run?
57. Why are we even alive?
58. OK, let’s not go down that road.
59. Focus. Focus on that sweet, delicious ‘za waiting at the finish line, calling your name with its cheesy breath.
60. Wait, less than one mile to go? I am KILLING this run.
61. I AM THE SWIFTEST GOD OF ALL TWO-LEGGED CREATURES.
62. YES, including ostriches.
63. Honestly, I should sign up for a marathon.
64. What is it, like 30 miles?
65. That’s just 15 miles each way, which is practically 10, and 10 is twice five, and I can run five miles EASY.
66. That’s it, I’m doing it. Thirty miles.
67. Thirty-mile marathon…30-mile marathon…30 Rock marathon.
68. On second thought, I’ll probably just binge-watch every episode of 30 Rock. That takes a lot of dedication and I will be winded from laughing so hard.
69. But I could probably do a marathon IF I wanted.
70. OK, almost home. Should I shower first and order pizza or order pizza and shower before it shows up?
71. Yep, definitely ordering first. I earned that shit.
72. Oh, no. Oh god no. Another runner. Should I wave?
73. No, be strong! Do not get burned again.
74. OMG, SHE waved first! Hello! Yes! We are both runners! Look at us run!
75. I guess running’s not so bad.

 

18. Na krawędzi /ENG: ON THE EDGE

Na krawędzi, ekstremalnie, nie ważna nazwa – jesteś w miejscu, w którym widzisz przepaść i nie wiesz co dalej. To jedynie przybliżenie.
On the edge, extreme situations, no matter what we call it – you find yourself at a place where all you can see in front of you is an abyss, and you don’t know what to do.

cz 8 - trening rowerowy na Kaszubach - cycle treining in Kashuby

Dynamiczny czas powoduje, że kolejnego dnia życie może wyglądać kompletnie inaczej, wszystko się przewartościowuje. Byłeś zdrowy, jesteś chory, miałeś ciekawą pracę, jesteś bez pracy, była rodzina – nie ma rodziny, itd., można wyliczać. Ale co dalej? Jak działać w sytuacji ekstremalnej?
The dynamic rhythm of life can mean that the next day your life can turn around with all its values completely reorganized. You were well, now you’re ill. You had a good job, now you’re unemployed. You had a family, the family is gone, etc.. But what to do? How to act in an extreme situation?
Miałem możliwość rozmawiania kiedyś z Piotrem Pogonem, człowiekiem, na którego spadło w krótkim czasie zbyt wiele nieszczęść – uwierzcie. Dzisiaj pomaga innym, biega maraton z jednym płucem i wchodzi na możliwie wysokie góry wraz z dwudysznymi. Pozbierał się wówczas gdy zszedł głęboko, poczuł dno i odbił się, dalej to już ogromna siła woli prowadziła Piotra do celów, które sobie wyznaczał … coraz to dalej. Rozmawiałem również z Markiem Kamińskim, który w swoich książkach opisuje polarną walkę z samym sobą, dzień po dniu, z pozoru identyczny schemat zamienia się w subtelny system motywowania umysłu i organizmu, przezwyciężania strachu. Nie podejmuje się streszczania, jedynie mogę zachęcić do lektury – może np. „Moje bieguny” – czytałem.  Czy mnie przycisnęło i musiałem walczyć? Tak, walczę przez 20 lat, życiowo – jestem uformowanym na siłę długodystansowcem. Gdy jest źle, bardzo źle, staram się racjonalizować sytuację, spojrzeć na nią pod innym kątem, przemieścić się i nie dać zgnieść. Pozycja nieruchoma, sztywna, brak działania nie prowadzą do rozwiązania sytuacji.
I once had the opportunity to talk with Piotr Pogon – a man whom too many disasters befell in too short a time – trust me on that. Today he runs marathons with one lung and climbs as high as he can with “bi-lunged” people. He pulled himself together when he had gone deep and touched the bottom. Once he bounced off it, his enormous strong will led him to aims which he set for himself, further and further. I also spoke with Marek Kamiński, who in his books describes his polar fight against himself. Day after day, his apparently identical scheme turns into a subtle system of motivating the mind and the body and of overcoming fear. I don’t plan to summarise it for you, but I’d definitely recommend reading, for ex. Moje bieguny (My poles), which I’ve read myself. Have I felt pressure on me and had to fight? Yes, I’ve been fighting for 20 years. In terms of my life I am a long-distance runner, forged this way by force. If things get bad, really bad, I try to rationalise and look at the situation from a different angle; move and not get crushed. Staying put, doing nothing – that leads nowhere near to solving the problem.

 

dopóki walczysz jesteś zwycięzcą – Św. Augustyn
As long as you fight, you’re a winner – Saint Augustine

 

Nie trzeba biegać długich dystansów, modlitwa też jest działaniem, wiedzą o tym Ci, którzy potrafią z niej korzystać.
You don’t have to run long distances – the prayer is also an action. Those who know how to use it, know about it very well.

Sopot wieczór nad morzem - początek treningu / Sopot evening by the sea - the beginning of training

W ostatnich dniach otrzymałem wiele pozytywnych informacji w sprawie naszej akcji. Przede wszystkim jest nas coraz więcej a może być jeszcze więcej gdyż ukazał się w piątkowym (22 sierpnia) Dzienniku Bałtyckim wywiad Jarosława Zalesińskiego, który uchwycił odpowiednie proporcje akcji, przechylając mocniej w stronę jej sensu poza sportowego, za co bardzo dziękuję, bo te aspekty fizyczne zagospodarowałem z naddatkiem w blogu. Odezwała się również redakcja Rzeczpospolitej, która obejmie patronatem akcję – tu również marzę o silnej reakcji czytelników, czasu wszak coraz mniej. Ale pojawiły się i złe informację. Otrzymałem zawodową informację, która mi nie pomoże w ostatnich dwóch tygodniach, ale traktuję ją wręcz symbolicznie. Jeśli jest ZŁY, to czuwa i pojawia się wówczas, kiedy robimy coś dobrego, już prawie ma nam się udać – wtedy „zły” mówi dzień dobry i miesza, tworząc tzw. zbiegi okoliczności.
The last days brought plenty of positive information concerning our project. First of all, there are more and more of us. But the numbers can grow even more following the publication of the interview by Jarosław Zalesiński (in Dziennik Bałtycki from Friday, 22nd August), who captured the right proportions of the project by devoting more attention to its other aspects than the sport, considering I have devoted a lot of attention to the physical side of it here, in my blog. I also heard from the daily Rzeczpospolita who will extend their patronage over us – I count on a lively reaction of its readers as time is slipping away. But there’s also bad news too. The bad news is related to my professional life and it will definitely not help me in the last two weeks, but I’m treating it symbolically. If evil powers are there, then they surely keep vigil and resurface when we’re about to do something good. When we’re about to succeed, then the evil enters the stage and causes confusion by creating what we call coincidences.

WP_20140720_002

Druga informacja, którą otrzymałem, jest z gatunku najcięższych. Wyobraź sobie czytelniku, że pakujesz się na wakacje, załatwiasz ostatnie sprawy przed wyjazdem i dostajesz sms, by pilnie pojawić się w klinice. Tatiana wysłała męża z dziećmi na wymarzone wakacje, a sama przepakowała walizkę i … pojechała do szpitala. Mocne leki spowodują, że za dwa dni nikt nie będzie mógł jej odwiedzać, chyba, że przez szybę, w maseczce. Uczestniczy w naszej akcji za pośrednictwem tabletu i zapytała, że jeśli ktoś umie się pomodlić, to prosi o drobny wysiłek o 21:37 – ma tyle jeszcze do zrobienia…
The other information I got belongs to the darkest and most daunting. Imagine, my dear reader, that you’re packing for a holiday, finishing things before leaving for a break and you get a text telling you to appear at a hospital – urgently. Tatiana sent her husband and kids on their dream holiday, repacked her own suitcase and… went to the hospital. Strong medications will mean that in 2 days’ time no one will be allowed to visit her, unless wearing a mask and through a glass pane. She’s following us using her tablet and asked all of those who can pray for a small effort at 21:37 – she still has to much left to do…

 

Kochana Tatiano! Dzielę kilometry biegu na cząstki, które zadedykuje Tobie, dzielnej Eli i wielu  z Was  – im ciężej mnie tym lżej Tobie. Pamiętam 21:37.
Dearest Tatiana! I’m dividing kilometres of my run into bits dedicated to you, the brave Ela and many others – the harder it is for me, the lighter it is for you. I remember about 21:37.

Sopot Molo

 

 

 

17. Powiało grozą / ENG: A SOMBRE MOMENT

Dwa dni temu na zawodach triathlonowych doszło do wypadku, młody – 27 letni mężczyzna, startujący w „ćwiartce” Ironmana zasłabł na początku jazdy rowerem i niestety zmarł. To bardzo smutne gdy młoda, aktywna osoba nagle odchodzi – tak pomyślałem, ale nie przypuszczałem, że kilka godzin później będę się w tej sprawie wypowiadał się do telewizji.
Two days ago a triathlon race claimed a life: a young man, only 27, competing in the Quarter Ironman challenge, lost consciousness at the beginning of the bicycle ride and sadly he died. I thought to myself: it’s very tragic when such a young and active person passes away so suddenly. Little did I know that in a few hours I would be commenting this event on the television.
komentarz dla TVN i TVN24 w związku ze smutną informacją
komentarz dla TVN i TVN24 w związku ze smutną informacją/Commentary for TVN and TVN24 on the sad news
W niedzielę TVN24 przeprowadził ze mną wywiad nt. akcji charytatywnej oraz przygotowań sportowych,  i stąd, dzień później byłem optymalnym rozmówcą. Czułem, że nie występuję w roli eksperta, co zrozumiałe i kiedy obejrzałem materiał w poniedziałek o 21:30 miałem lekkie wrażenie, że jestem kolejnym idącym na … nie dokończę. Reporterzy nagrywali dość duży materiał, również filmując bieg i ćwiczenia ‚core’,
On Sunday, TVN24 interviewed me about the charity project and my preparations, and so the following day I was the perfect person to talk to. I felt that I wasn’t there as an expert, which was understandable, and when I saw the interview on Monday at 9:30 PLN, I had the impression that I was just another one going to… I won’t finish the sentence. The reporters shot a lengthy recording, they also filmed me running and doing core exercises,
DSC_0765
kadr z biegu/A still from my run
ale poszedł tylko fragment, w którym powiedziałem, że organizm jest jak obwód elektryczny i gdy jest spięcie powinny puścić bezpieczniki, jeśli są zepsute, przepala się cały. Dalej wypowiedzi ekspertów, lekarzy i działaczy środowisk sportowych szły w takim kierunku, iż należy wprowadzić obowiązkowe badania sportowe przed tego typu zawodami. W tle informacja, że 48letni amator , w krótkim czasie porywa się na pełnego Ironmana. W krótkim materiale TV trochę może to tak wyglądać i budzić grozę. Łatwo też jest przyjąć stanowisko o obowiązkowych badaniach dla amatorów przed zawodami, ale co dalej? Ponoć mężczyzna miał zmiany miażdżycowe, czyli w ogóle nie powinien był się ścigać, a wg. mnie, ¼ IM, czyli sprint, gdzie zmiana, pływanie – rower odbywa się w ogromnym tempie jest szczególnie wymagająca. Do triathlonu zgłaszają się amatorzy, ale raczej świadomi wysiłku jaki mają podjąć, niestety, czasem nieświadomi własnego organizmu. A co zrobimy z organizatorami wycieczek pieszych na Giewont? Przecież tam wysiłek jest całkiem spory, zmiana pogody możliwa w każdym momencie i do tego jeszcze zmiana wysokości.
but the only bit that was broadcast was me saying that the human body is like an electric circuit and when there’s a blowout the fuses should pop, but if they are broken the whole circuit gets damaged. The opinions of experts, doctors and sports activists that followed, all focused on the need to introduce obligatory sports examinations before such competitions. In the background they showed the information about a 48-year-old amateur attempting a full Ironman in a short period. In such a brief TV footage this can certainly inspire fear. It’s also easy to adopt the standpoint that amateur athletes should be examined as a requirement, but what’s next? Apparently the young man had atherosclerotic changes which disqualifies him from racing, and in my opinion ¼ IM is especially exhausting with the change from swimming to cycling made at an extremely fast tempo. The amateurs who sign up for a triathlon are usually aware of the effort they will be required to make but sometimes, unfortunately, not aware of their own bodies. What shall we do then with organizers of excursions to climb mount Giewont in the Tatras? The effort is considerable, the weather can change at any moment and one has to bear in mind the change in altitude.
turyści na Giewont - źródło: wiadomosci.gazeta.pl
turyści na Giewont – źródło: wiadomosci.gazeta.pl/Tourists climbing mount Giewont – Source: wiadomosci.gazeta.pl/
Przecież nikt nie sprawdza, czy Sopocianin zaaklimatyzował się, czy rusza dzień po przyjeździe, zmęczony kierowaniem auta, lekko dobity biesiadą powitalną. Co najwyżej sprawdzą, czy ma dobre buty i wiatrówkę, no i … bilet wstępu do Parku narodowego.
No one verifies if the tourist from Sopot has acclimatised, whether he or she sets out the day before arriving at the mountains, tired of the long drive and overwhelmed by the welcome feast. The most that one can check is whether the tourist has good shoes, a windbreaker and… the entrance ticket to the national park.

 

Jeszcze odpoczywam po maratonie, lekko dosiadając roweru i pływając, ale cała sprawa gdzieś wbija się w tył głowy.
I’m still taking it easy after the marathon, cycling and swimming “light”, but this whole story sticks at the back of my head.
poranny trening w morzu dobrze robi na dziwne myśli
poranny trening w morzu dobrze robi na dziwne myśli/A morning training session in the sea helps against strange thoughts
W czasie wywiadu, na pytanie dziennikarza TVN, czy zachęcam do naśladowania mojej drogi, odpowiedziałem, że nie! Zachęcam do udziału w akcji charytatywnej a po części do aktywności sportowej – nie zachęcam do pośpiechu. Sens i wartość ma droga, którą zmierzamy na metę. Zaczyna się od pierwszych treningów, zmiany stylu życia i to ona nas przemienia – niech trwa jak najdłużej. Zawody są jedynie sportową nagrodą, spotkaniem podobnych do nas.
During the interview, when asked by the TVN reporter if I would encourage others to follow my way, I sad no! I encourage everyone to join the charity effort and also to undertake sports – but I do not recommend such haste. What is of value is the way we choose to make it to the finishing line. It begins with the first training sessions, a change in the lifestyle – this is what transforms us, and may it last as long as possible. A competition is only an adventure and an opportunity to meet others like us.
Czy jestem przygotowany do podjęcia tego wysiłku? Ja go podejmuje codziennie na treningach, dość często przekraczając zasięgi ¼ Irona. Wcześniej zrozumiałem i poczułem czym jest bieg maratoński, przeżyłem ultra trail – czyli 100km po górach z sumą podbiegów 4600m. Miałem możliwość testowania moich bezpieczników. Nie przez przypadek jeden z pierwszych blogów jest o samodyscyplinie i wyrzeczeniach za stołem, bez tego lepiej poszukać innego sportu – ja byłem dość radykalny dla siebie w tym zakresie. (nr 3 z lipca http://zakonmaltanski.pl/ekstremalnie/jedzenie-i-odchudzanie/). Podchodzę z respektem i szacunkiem do dystansu, który na mnie czeka i opisuję Wam całą drogę. Jeszcze jedno dla tych co sportują .. pulsometry są lepsze i gorsze, ale są i warto je używać.
Am I prepared to undertake this effort? I undertake it every single day while training and often going beyond the limits of a ¼ IM. I have already understood and experienced what a marathon run is. I’ve also been through an ultra trail run – 100 km in the mountains with a total of 4600 m uphill running. I’ve had a chance to test my fuses. It is not coincidence that I devoted one of the first posts here to self-discipline and dietary resolutions. Without that one should better look for a different sport to practice – I was very radical towards my own self in this respect (post no. 3 from July http://zakonmaltanski.pl/ekstremalnie/2014/07/21/). My approach to the distance ahead of me is full of respect and I am describing the way I’m on for you. Oh, and one more think for those who train: heart rate monitors can be of better or worse quality but they are there and they are worth using.
trening w Warszawie
trening w Warszawie/Training session in Warsaw
Zdzichu wczoraj napisał: masz się NIE ścigać, masz ukończyć.
Zdzichu wrote yesterday: you’re not supposed to RACE, you’re supposed to finish.
woda ma już 16 stC, a tłuszczu coraz mniej
woda w morzu ma już 16 stC, a tłuszczu coraz mniej/Water in the sea is already 16C, and I have less and less fat
Lato już poszło, słońce inaczej oświetla morze o poranku a woda ma tylko 16 stC.
The summer has moved on, the sun illuminates the sea differently in the morning and water temperature is only 16C.

 

16. Maraton Solidarności / ENG: SOLIDARITY MARATHON

15 Sierpnia to szczególna data, święto Matki Boskiej Zielnej, rok 1920, a w Trójmieście wspomnienie ofiar strajków stoczniowych z 1970 i 1980r. Wszystko to mam w głowie, bo biec maraton bez idei trochę głupio. Zalecane 2 dni odpoczynku nie są mi dane, ale to ma być sprawdzian a nie ściganie się.

August 15th is a special date: the Assumption of Mary, the Battle of Warsaw of 1920, and in the Tri-City we remember the victims of the shipyard strikes from 1970 and 1980. I carry this all with me in my head, cause running a marathon without ideas seems a bit silly. I can’t benefit from the 2 days of rest which are recommended, but this is supposed to be a test, not a race for me.

worek na śmieci utrzymuje ciepło - worek z ubraniem trzeba zdać 30min wcześniej
worek na śmieci utrzymuje ciepło – ubranie trzeba zdać 30min wcześniej / The rubbish bag keeps me warm – I had to consign my clothes 30 minutes earlier
W końcu start, wcześniej krótka uroczystość upamiętniająca poległych stoczniowców w Gdyni i blisko 1000 uczestników rusza. Po 20 latach, niestety jest to nadal kameralna impreza w porównaniu do Warszawy, Poznania, nie mówiąc o Berlinie, czy Londynie. Ponoć maksymalna pojemność maratonu to 50 tys. uczestników i związana jest z szerokością ulic w znanych europejskich miastach – wiwat Haussmann i Napoleon III. Tu, w Trójmieście problem jest ,  i przelotowy charakter aglomeracji Gdynia – Sopot – Gdańsk, do tego  środek wakacji i mało zorganizowanego dopingu. No dobrze … ruszam, pogoda idealna, 18stC, bez słońca. Założyłem bieg na 3h45m, ale loguję się w grupę 3h30 i mam się całkiem dobrze pokonując kilometry w tempie ok. 5min/km.

Before the start, there’s a short ceremony to commemorate the killed shipyard workers in Gdynia and then the almost 1000 participants set out. Even after 20 years this event is still rather small in scale when compared to Warsaw, Poznań, let alone Berlin or London. I heard the maximum marathon capacity is 50 thousand runners, and it is related to the width of streets in the major European cities: long live Haussmann and Napoleon III! Here, in the Tri-City we have a problem with this, plus the “thoroughfare” nature of the Gdynia – Sopot – Gdańsk agglomeration, plus the middle of the summer holidays, plus not much in terms of organized cheering. But anyway, I set out in perfect weather, 18C, no sunshine. I assumed to run in 3h45min, but I log in to the 3h30min group and I am doing fine running at the pace of around 5min/km.

Sopot 12km, oddaje muzykę bo słuchawki się zepsuły
Sopot 12km, oddaje muzykę bo słuchawki się zepsuły / Sopot 12km, I’m returning the music because the earphones died
Gdzieś tam na 15km czuję, że to jednaka jest za mocne dla mnie, ale ułańska fantazja przejmuje decyzję, więc jest tak trochę po polsku – jedziemy! Oczywiście fizjologia jest obiektywna jak i matematyka, więc czekam z zaciekawieniem co się dalej stanie. W Gdańsku skromna publiczność oklaskuje nas i wychodzące słońce, my na 23km mamy inne zdanie nt. warunków pogodowych, bo robi się solidnie gorąco. Jest coraz ciężej, więc cieszę się na spotkanie z Jankiem i Zdzichem, którzy mają się wbić na 30km i dać support. W tym miejscu biegniemy już nową trasą, prowadzącą koło stadionu piłkarskiego.

Sometime around the 15th kilometer I feel that this is a bit too much for me, but I let the bravado in me in charge of decisions, so here we go, this is the Polish way! Of course physiology, like mathematics, is objective so I am looking forward to what happens next with curiosity. In Gdańsk a small group of spectators welcomes us and the sun peeking out with warm applause, but we have a slightly different opinion about the weather conditions at the 23rd kilometer – it’s getting really hot. It’s getting harder and harder so I can’t wait to meet Janek and Zdzichu who are supposed to join at the 30th kilometer and give me support. At this point we’re already running a new route which goes along the football stadium.

PGE Arena - źródło archinea.pl
PGE Arena – źródło archinea.pl
Widok jest piękny, ale są również wiadukty i most … całkiem spory most … psst. Są! Janek podaje pomarańczkę, którą zajadam na trasie, ale jakoś nie wchodzi, krztuszę się i męczę żując pulpę – skąd to importowane? Soku jak na lekarstwo. Chłopaki mnie zagadują, ale staram się milczeć, no i jest 33km – pojawia się „ściana” – uderzam w nią z całą siła mojej ambicji i marzeń, by zrobić życiówkę poniżej 3godz40min – nie nazwę tego butą, ale jest blisko. Zapłata jest słona, tu nie ma patentów, pomysłów, kolega nie pomoże, ból przychodzi nagle i jest konkretny, kolka z prawej strony więc Zdzichu tłumaczy – wątrobowa, szedłeś zbyt szybko i musi boleć. Oddech się spłyca, przepona pompuje krótko, boję się, że zaraz pojawią się skurcze i … przechodzę do marszu. To bolesne dla ‘ego’, ale racjonalne dla naszego projektu. Zdzichu również przypomina – to nie Twój priorytet, odpocznij, było za mocno i pamiętaj, że jutro zrobimy lekki trening, akcent pływacki 2,5km… odpoczniesz. Czuję, że mnie rozśmieszył, ale grymas na twarzy się nie zmienił. Kłopoty wracają jak czarne sępy głodne mojego upokorzenia, Janek widzi zeszmaconego ojca więc naśladuje Zdzicha i zasłania mnie od wiatru, który wieje w twarz przez 5km. Modlę się o koniec i efekt przyciągania mety, ale Św. Piotr chyba poszedł na papierosa … jest źle, widzę cholerne koleiny, które wyginają stopy, chwieję się, chłopaki już nie pozwalają na zmianę tempa, mam to godnie skończyć, co dzieje się na najpiękniejszym finiszu, na ul. Długiej.

he view is beautiful but there are also viaducts and a bridge… a long bridge at that. But here they are! Janek passes me a small orange which I nibble on as I go, but it doesn’t taste right. Almost no juice, and I choke as I chew the dry pulp. Where do they import this stuff from? The boys keep chatting me up but I am quiet, and then at the 33rd kilometer I hit the wall. I hit it hard with all the power of my ambitions and dreams to score my life record below 3h40min. I wouldn’t call it arrogance but close to it. I’m paying for it now and there are no foolproof methods, no friend can help me. The pain comes suddenly and it’s intense: a stitch on my right side so Zdzichu explains: Biliary colic, you were going too fast and it’s gotta hurt. My breathing becomes shallow, the diaphragm contracts rapidly and I feel muscle contractions coming soon… and I switch to marching. It’s humbling for the ego but reasonable from the point of view of our project. Zdzichu reminds me about it too: This isn’t your priority, rest, this was too much, and remember that tomorrow we will have a light session, some 2.5 km swimming…you’ll relax. This cheered me up but the grimace on my face hasn’t changed. Trouble returns like black vultures eager to feed on my humiliation. Janek sees his father’s fall so he follows Zdzichu and protects me from the wind which keeps blowing in my face for 5 km. I pray for the end and for the effect of the finishing line pull, but St. Peter must be on his cigarette break.. it’s bad, I see the road surface is uneven any my feet twist, I stagger, but the boys won’t let me change the pace, I am supposed to finish this with my head up high. Which happens in Długa street in the most beautiful finishing stretch. 

DSC_0492
Janek, ja i Zdzicho – najpiękniejszy finisz na gdańskiej Starówce. / Janek, Zdzicho and I – the most beautiful finish in the Gdańsk old town
W tym momencie czuję, że moja Mama, której dzisiaj są imieniny, a której nie ma wśród nas, pozwala bym się potknął, ale pilnuje bym nie upadł – nie tylko w biegu. Jest meta – czas ok. 3 godz. 51min. z pewnością nie zaspakaja moich ambicji biegowych, jednocześnie mój stan na końcówce nie buduje spokoju w perspektywie IM w Malborku.

Siedzę w strefie dla tych co ukończyli bieg, dają grochówkę dla zawodników, co jest miłe, ale jednocześnie jest jakimś wstrząsem dla mojego pustego żołądka.

At this moment I feel that my Mum, whose nameday it is today and who is not with us, lets me stumble but makes sure I don’t fall – not only when running. I reach the finishing line – the result of around 3h31min definitely does not satisfy my running ambition. Nor does my condition at the end give me confidence in the view of the coming IM in Malbork. 

Sitting in the zone for those who completed the run, I enjoy the pea soup I’m given. It’s nice but it’s also a shock for my empty stomach.

Zwycięzca Maratonu Solidarności - raczej inne gabaryty -:)
Zwycięzca Maratonu Solidarności – raczej inne gabaryty -:) / The winner of the Solidarity Marathon – slightly different body-build -:)
Chwilę później krążę wśród zawodników i widzę chyba zwycięzcę, podchodzę i zagaduje. Kenijczyk Joel Maina Mwangi, dawniej biegający poniżej 2godz14min, teraz z wynikiem 2godz.25min., opowiada mi: trasa była trudna, dużo podbiegów w drugiej części gorąco oraz porywisty wiatr – Joel! nawet nie wiesz jak mnie pokrzepiłeś!

Some time later I walk about among participants and I see who I think is the winner. I chat him up. The Kenyan Joel Maina Mwangi, who used to run under 2h14min and scored 2h25min today, tells me: the route was difficult, many stretches uphill in the second part, hot and strong wind – Joel! You have no idea how your words helped me!

Zdzichu informuje, że jutro jest trening - lekki
Zdzichu informuje, że jutro jest trening – lekki / Zdzichu tells me that tomorrow we have a training session – a light one
Kasia jest niesamowita, dowiozła mnie na start do Gdyni, zrobiła zdjęcia z trasy i mety, podwiozła Janka na 30km i to wszystko przy zamkniętych ulicach – to nie jest łatwe, uwierzcie.

Kasia in unbelievable: she drove me to the starting point in Gdynia, took pictures of the route and the finishing line, drove Tomek to the 30 km mark and she did it all while streets were closed – that’s not easy, believe me.

Tomek Gosia i Kasia, po maratonie
Tomek Gosia i Kasia, po maratonie / Tomek, Gosia and Kasia after the marathon
Wchodzę na 10 minut do wanny i oddzwaniam na nieznany numer – dzień dobry TVN. Akcja się rozwija i mam szansę na opowiedzenie o naszym charytatywnym celu – chyba to będzie w niedzielę po 8 rano. [ było! – bardzo dziękuję redakcji TVN24]

No i prawie ostatni akcent dzisiejszego dnia – ruszam  na wieczorną mszę i wybieram ławkę bez oparcia – by nie drzemnąć.

21:37  Maraton staje się przeszłością – myślami krążę wokół najbliższych 3 tygodni.

I enjoy the bath for 10 minutes and then I return the call from an unknown number. It turns out to be the TV – Dzień dobry TVN. The project is gaining momentum and I have a chance to talk about our charitable cause. I think it will be on Sunday after 8 AM.

And one of the last accents today: I go to the evening Mass and I choose a bench without back support – or else I would drift off.

21:37  Maraton becomes history – my thoughts are already focused on the next 3 weeks.

to już za mną
to już za mną / That’s already behind me

 

15. Dwa listy – od Wielkiego Mistrza i Prezydenta ZPKM / ENG:

flaga_en english version

Prawie w tym samym momencie przyszły 2 listy, za które bardzo dziękuję.

Wielki Mistrz, a  używając całego tytułu – Fra’ Matthew Festing Jego Wysokość Książę i Wielki Mistrz Suwerennego Rycerskiego Zakonu Szpitalników Świętego Jana z Jerozolimy, Zwanego Rodyjskim lub Maltańskim – napisał słowa wsparcia, co bardzo doceniam, gdyż organizacja międzynarodowa jest ogromna a osoba Wielkiego Mistrza zajęta. Zakon Maltański jest suwerennym podmiotem prawa międzynarodowego; posiada własną konstytucję, paszporty, znaczki, organizacje publiczne. Zakon utrzymuje stosunki dyplomatyczne ze 102 państwami, jak również z organizacjami międzynarodowymi. Zakon Maltański jest neutralny, bezstronny i apolityczny.

Drugi list przyszedł od Prezydenta Związku Polskich Kawalerów Maltańskich – Aleksandra Tarnowskiego, mojego Ojca.

List od Jego Wysokości Wielkiego Mistrza Zakonu Maltańskiego:

Zakon_Maltański

Fra’ Matthew Festing
Fra’ Matthew Festing

Drogi Tomaszu!

Cóż za niezwykłe wyzwanie wyznaczyłeś sobie do pokonania! Chciałbym życzyć Ci powodzenia w triatlonie Ironman, a także wyrazić nadzieję, iż uda Ci się pozyskać niezbędne fundusze do zakupu tych pięciu respiratorów. Wypracowane przez Ciebie w pocie czoła darowizny będą jak najbardziej zasłużone! Będę z wielkim zainteresowaniem śledził przebieg Twoich zmagań. W Anglii życząc powodzenia mówimy często „złam nogę” – proszę, absolutnie NIE rób tego!

Wszelkiej pomyślności i powodzenia! Z pozdrowieniami,

Fra’ Matthew

List od Prezydenta Związku Polskich Kawalerów Maltańskich:

ZPKM

Aleksander Tarnowski - Prezydent Związku Polskich Kawalerów Maltańskich
Aleksander Tarnowski

Szanowni Państwo,

Zakon Maltański, organizuje różne formy pozyskiwania środków na prowadzenie dzieł, które służą tu, w Polsce. Jednocześnie w swoich akcjach zagranicznych, jak np. na rzecz uchodźców z Syrii, czy rannych na Kijowskim Majdanie symbolicznie odwdzięcza się za pomoc, którą nasz naród otrzymywał z zagranicy w najtrudniejszych czasach lat 80tych. Przypomnę, że organizujemy koncerty, aukcje, opłatki maltańskie, bale charytatywne a dzisiaj mamy nową inicjatywę w ramach projektu Zakon Maltański Ekstremalnie.

Tomek, podjął się wyzwania, które faktycznie jest ekstremalne. Po zapoznaniu się z zakresem Ironmana, uświadamiając sobie, że ma na przygotowania tylko 10 tygodni, a nie jest młodzieniaszkiem, mogę jedynie powtórzyć to co mu powiedziałem – to będzie „piekło”, a raczej już jest.

Ale warto. Szpital Maltański w Barczewie, to piękne świadectwo wspólnego działania naszych środowisk i dzisiejszego zaangażowania personelu, który nie tylko fachowo opiekuje się osobami, które stoją na granicy ziemskiego życia, ale również tworzy duchowe warunki, by ten najtrudniejszy moment dla chorych i ich rodzin był możliwie „święty”. Jak to ważne, wiedzą Ci, którzy przeżywali podobne chwile z bliskimi. To codzienne towarzyszenie zmaganiom życia i śmierci a jednoczesne nie utracenie, tak potrzebnej wrażliwości, wymaga od zespołu Szpitala Maltańskiego ogromnego wysiłku – wiem o tym. To przede wszystkim oni – chorzy i ich opiekunowie, zasługują na podziw i nasze wsparcie.

Patrząc na datę startu, 7 września, chciałbym zwrócić uwagę na kwestie poza sportowe. To nie tylko ciężkie treningi, to również budowanie całego projektu pomocowego, zapraszanie i zachęcanie kolejnych osób do włączenia się i to w okresie, w którym najczęściej wszyscy chcemy wziąć urlop, również od problemów, a z pewnością już nie słyszeć o potrzebach sprzętowych szpitala. To co się dzieje w tym projekcie fundrisingowym jest piękne i przypomina efekt pozytywnego domina – przyłączają się znajomi, nieznane osoby, włączają się media – zobaczymy jak daleko dotrze ta fala dobroci. Wszystkim, którzy się włączyli bardzo serdecznie dziękuję.

Kończąc, zachęcam do obserwowania tej ekstremalnej, nowej drogi. Ten wehikuł pomocowy napędzany jest przez dwie przekładnie. Tomek może pokona dystans Ironmana, szybciej o ileś kwadransów, ale drugą, znacznie większą przekładnią jesteśmy my – kibice – może nas być wielokrotnie więcej i w ten sposób pomnożymy efekt końcowy. Gorąco zachęcam do włączenia się w projekt na miarę możliwości finansowych, na dowolnym poziomie, tak by nie pozostać kibicem bez biletu.

Tomku – „dopóki walczysz jesteś zwycięzcą” Św. Augustyn. Aleksander Tarnowski

Prezydent Związku Polskich Kawalerów Maltańskich.

ENG:

A letter from His Most Eminent Highness Fra’ Matthew Festing, Prince and Grand Master of the Sovereign Order of Malta:

Zakon_Maltański

Fra’ Matthew Festing
Fra’ Matthew Festing

Dear Tomasz,

What an incredible challenge you have set yourself! I wish you the very best of luck in this Ironman Triathlon, and sincerely hope that you succeed in raising the required funds to buy the 5 respirators. Any donations that you do receive will have been very hard earned and will be richly deserved! I will be most interested to hear how you do. In England when wishing people „good luck”, we often use the phrase – „break a leg” – please do NOT do this! I wish you the very best of luck! Yours sincerely, Fra’ Matthew”

A letter from the President of the Polish Association of Knights of Malta:

ZPKM

Aleksander Tarnowski - Prezydent Związku Polskich Kawalerów Maltańskich
Aleksander Tarnowski

Dear Ladies and Gentlemen,

The Order of Malta organises different forms of obtaining funds for its charitable efforts here in Poland. In its work done abroad, like for instance the relief for Syrian refugees or assistance for those wounded in the Kiev’s Majdan square, the Order in a symbolic way reciprocates the help which our nation received from abroad in the most difficult period of the 1980’s. We have been organising concerts, auctions, Christmas suppers, charity events and today we have a new “extreme” initiative, Zakon Maltański Ekstremalnie.

Tomek took on a challenge which is indeed an extreme one. Once I have investigated the scope of the Ironman, and realised that he only has ten weeks for preparations while no longer being a youngster, I can only repeat what I have already told him: this is going to be “hell”, or actually it already is.

But it’s worth it. The Maltese Hospital in Barczewo is a beautiful testimony of cooperation between different groups, and of the present involvement of the staff who not only extend professional care over our patients but also create spiritual conditions thanks to which this most difficult time becomes “holy” for the patients and their families. Only those who have gone through similar situations with their close ones, know how important this is. This daily assistance in the struggles of life and death while at the same time maintaining this precious sensitivity, requires an immense effort from the Maltese Hospital team – this I know for sure. It is them who we should admire and support the most: the patients and their carers.

Looking at the date of the challenge, September 7th, I would like to emphasise the aspects not related to sport. This project is not only about hard training sessions. It is also the efforts related to obtaining support by inviting and encouraging others to join. What is more, it’s all happening at a time when most people would like to take time off also from any kind of bother, and the last thing they want to hear about is some hospital’s equipment problems. What is taking place here within this fundraising project is beautiful and brings to mind the domino effect: friends joining, strangers joining, media joining. We’ll see how far this wave of benevolence will carry us. I would like to thank with all my heart to those who joined us.

To conclude, I would like to encourage everyone to monitor this new extreme path. This vehicle of help is driven by two gears. Tomek may succeed in completing the Ironman distance faster than the limit he set, but the other gear is much larger. It’s us, his supporters, and we can grow in numbers and thus multiply the final effect. Please join the project on any level, as your finances allow, so as not to become, as it were, a fan without a ticket.

Dear Tomek, to paraphrase St. Augustine, dum pugnas, victor es – as long as you fight, you’re a winner.

Aleksander Tarnowski

President of the Polish Association of Knights of Malta.

14. Zdzichu – połówka Ironmana w Gdyni – oczami Kasi / ENG: ZDZICHU – HALF IRONMAN IN GDYNIA – AS SEEN BY KASIA

Oj dzieje się w Trójmieście – dzisiaj (10 sierpnia) w Gdyni doskonały show, kolejna edycja zawodów ½ Ironmana – Herbalife Triathlon Gdynia. Startuje Zdzichu (blog nr 5 – przeczytaj o Zdzichu), a Tomek ma obserwować i jeśli się uda to i pobiec koło Zdzicha półmaraton. Dojechaliśmy tuż przed 9.00 na gdyńską plażę a tam tłum ludzi a 2 tysiące zawodników czekających w wydzielonej strefie  praktycznie nie widać, więc wchodzę na ramiona Tomka skąd mam świetny widok.
Things are happening in the Tri-City today, on August 10th: a great show indeed – another edition of the Half Ironman challenge, known as the Herbalife Triathlon Gdynia. Zdzichu is participating (read more about Zdzichu in post no. 5), and Tomek is watching him, and hoping to join for the half marathon if possible. We got to the Gdynia beach just before 9 AM and found a crowd of people. Two thousand participants waiting in their designated zone were practically out of our view, so I climbed on to Tomek’s shoulders from where I saw everything.
przed startem
przed startem / before the start
Czuć zewsząd niesamowitą aurę, sportową adrenalinę wypełniającą gdyńską plażę dodatkowo podkręca muzyka z Rockiego, a gdy pojawiają się dźwięki Carminy Burana sama nie jestem w stanie opanować emocji, strzelam zdjęcie za zdjęciem i przypadkiem dostrzegam Zdzicha, więc wołam, pozdrawiam, choć on nie słyszy.
You can feel the atmosphere of excitement and the sport adrenaline in the air is pushed to even higher levels as the music from Rocky fills the Gdynia beach. As I catch the sounds of Carmina Burana, I can’t contain my emotions and I take picture after picture and, by chance, I spot Zdzichu, so I call out his name and say hi but he can’t hear me.
po starcie
start
W końcu start, widowiskowe wejście do wody, która spienia się pod kładącymi się jak klocki domina zawodnikami.
At long last, it all begins: the spectacular moment of entering the water which foams as the participants go down like domino blocks.
klocki domina kładą się na wodę - inaczej "pralka'
warunki atmosferyczne optymalne / perfect weather conditions
klocki domina kładą się na wodę – inaczej „pralka’

Różnice będą ogromne, gdyż najszybsi wyjdą z wody po ok. 20 minutach a ostatni o 1 godzinę później.

Domino blocks diving into water – also known as the “washer”.

Time differences will be huge as the fastest ones will return in around 20 minutes and the last ones around an hour later.

strefa zmian dla 2000 zawodników !
strefa zmian dla 2000 zawodników / changing area for 2000 participants
Zdzichu zgodnie z planem pojawia się po 40 minutach i dobrym krokiem biegnie do strefy zmian. Udaje mi się zrobić zdjęcie, choć graniczy to z cudem, bo każdy wypatruje swojego i każdy chce być jak najbliżej.
According to the plan, Zdzichu comes back after 40 minutes and runs to the changing area at a good pace. I manage to take a photo even though it was almost impossible considering that everyone present was trying to be as close as possible an trying hard to spot their participant.
Zdzichu w czarnym kostiumie dobiega do strefy zmian
Zdzichu w czarnym kostiumie dobiega do strefy zmian / Zdzichu dressed in black approaching the changing area
Szybko to przebieranie poszło, bo przegapiam jego wyjazd rowerowy, za to udaje mi się złapać dobrą fotografię na zakończenie roweru. Zdzichu połknął te 90 km w ok. 2godz 35min.
He must have changed ultra quickly cause I missed the moment he set out for the bike race. Instead, I caught a good shot of him at the end of the race. Zdzichu covered the 90 km in around 2 hours 35 min.
strefa bez rowerów
strefa bez rowerów / the area free of bikes now
Zdzichu kończy rower 90km w ok. 2h35m
Zdzichu kończy rower 90km w ok. 2h35m / Zdzichu completes the 90 km bike race in around 2h35m
Teraz Tomek, który w międzyczasie zrobił trening pływacki, wbiega na trasę i zamierza towarzyszyć Zdzichowi – supportować – tzn. zagadać, podtrzymać tempo, zabrać wodę na trasę, albo szybko zorganizować colę. To gest kolegi, który też w taki sposób dziękuje, za ogromną pomoc Zdzicha dla jego projektu. 21km biegu, w temperaturze dochodzącej miejscami do 27stC, to ogromny wysiłek i z każdą pętlą (4x) widzę, jak zawodnikom ubywa sił.
And now Tomek, having done his swimming warm-up training in the meantime, joins the race and wants to keep Zdzichu company. This support consists in chatting, keeping the tempo, providing water or, if needed, get hold of coke quickly. It’s a gesture of a friend who also wants to thank Zdzichu for him immense help given to his project. 12 km of running, with temperatures reaching at times 27C, is a huge effort, and with every leap (4x) I can see the runners energy dwindle.
początek biegu na 21km
początek biegu na 21km / start of the 21 km run
W tych najtrudniejszych momentach pojawia się niesamowity doping, tu każdy kogoś wspiera, wypatruje, a w „wolnym czasie” dodaje ducha przypadkowym zawodnikom.
In the most difficult moments the spectators give the athletes an extra powerful moral boost. Everyone is here to support someone, on the lookout all the time, and “in the meantime” cheering up other participants too.
bufet
bufet
Przechodzę do strefy z wodą, gdzie kubeczki, gąbeczki bielą się na asfalcie i dostrzegam też dziwą scenę – któryś z zawodników, w biegu odbiera kubeczek z wodą, ale ręce mu się trzęsą i troszkę oblewa jakąś panią, która podnosi larum … zdziwienie, niedowierzanie – po co ona tu przyszła?

Ostanie 0,5km – widzę wymęczonego Zdzicha i chciałabym mu pomóc, ale cóż mogę? – więc tylko wołam Zdzichu, Zdzichu!

I walk over to the drinks area. White cups with water and sponges shine against the asphalt. I witness a strange scene here: a runner receives a water cup while running but his hands shake and he spills some over some woman who begins making a fuss. I feel surprise and disbelief – why did she even come here?

The last half kilometer: I see the exhausted Zdzichu and I want to help him somehow.. but what can I do? I just keep calling out his name: Zdzichu, Zdzichu!

Zdzichu na finiszu 1/2 Ironmana 5h32m
Zdzichu na finiszu 1/2 Ironmana 5h32m / Zdzichu at the finishing line of the Half Ironman in 5h32min
Tomek pobiegł przodem na metę, by zrobić zdjęcie kolegi na finiszu (ok. 5godz. 32min).Ponoć trybuny przywitały na stojąco, potężnym aplauzem weterana triathlonu. Koniec! Nawet nie wiem jak minęło te 5 godzin, czułam niesamowite emocje, z resztą każdy kto tam był, przeżywał podobnie. Teraz jestem zmęczona kibicowaniem i zadowolona z pięknego dnia, jednocześnie … przerażona, gdy sobie pomyślę, że 7 września trzeba będzie pomnożyć te dystanse razy dwa. Kasia.

Zobacz zwycięzcę – Andreas Raelert z Niemiec złamał 4 godziny, co jest  światowym wynikiem.

Tomek ran around to the finishing line so that he could take Zdzichu’s photo as he gets there (which he did in around 5h 32min). I was told the spectators greeted the triathlon veteran with roaring applause. The end! I don’t even know how these 5 hours passed cause of all these emotions. Everyone who was there felt the same. Now I feel weary of the support, satisfied with this wonderful day and… petrified when I think that on September 7th we’ll have to multiply these distances times two. Kasia

Behold the winner – Andreas Raelert from Germany broke the 4 hour threshold, which is a world-level result.

Andreas Raerlert złamał 4h w 1/2 IM w Gdyni
Andreas Raerlert złamał 4h w 1/2 IM w Gdyni / Andreas Raerlert broke 4h in 1/2 IM in Gdynia


Andreas Raelert triumfował w Herbalife Triathlon Gdynia. Niemiec potwierdził ogromną klasę uzyskując najlepszy czas na tym dystansie podczas zawodów rozgrywanych w Polsce. Jak jedyny z całej stawki „złamał” czas 4 godzinCzytaj więcej na:
http://sport.trojmiasto.pl/Takiego-wyniku-w-Polsce-jeszcze-nikt-nie-uzyskal-n82358.html#tri
Andreas Raelert triumfował w Herbalife Triathlon Gdynia. Niemiec potwierdził ogromną klasę uzyskując najlepszy czas na tym dystansie podczas zawodów rozgrywanych w Polsce. Jak jedyny z całej stawki „złamał” czas 4 godzinCzytaj więcej na:
http://sport.trojmiasto.pl/Takiego-wyniku-w-Polsce-jeszcze-nikt-nie-uzyskal-n82358.html#tri

13. Pływacki wyścig dookoła molo w Sopocie / ENG: SWIMMING RACE AROUND THE PIER IN SOPOT

Sopot organizuje fajne i unikalne wydarzenia i takim jest niewątpliwie pływacki wyścig dookoła molo. Normalnie ten akwen jest zamknięty dla pływaków, również ze względu na nowo wybudowaną marinę.
Sopot organizes interesting and unique events and the swimming race around the pier definitely belongs to this category. This body of water is otherwise closed for swimmers, also because of the newly constructed marina.
images
Sopot Molo źródło odkryjpomorze.pl/The Sopot Pier Source: odkryjpomorze.pl
Zatem korzystam z okazji, by poczuć jak to jest na starcie, w tej „pralce”  kiedy wszyscy walczą o przestrzeń dla swoich zamachów. Pogoda piękna, ale fala jakaś krótka, nieregularna i dość wysoka. Na starcie ok. 230 osób i przekrój wieku od 8 do 80 lat!
And so I am using the opportunity to see what it’s like at the starting line, in this “washer” where everyone is fighting for their space for strokes. The weather is beautiful but the wave seems kind of short, irregular and quite high. Around 230 people taking part, aged from 8 to 80!
1
230 osób na starcie/230 people on the starting line
Start! Wbiegam do wody dla pobudzenia, ale nie pcham się, chcę zobaczyć jak ci najlepsi – również czynni zawodnicy – organizują się w tym wyścigu, potem chcę zostać zmielony.
Start! I run into the water to get energized but I’m not pushing forward as I want to see how the best ones – including active athletes – get organized in this race. And then I want to be mauled.
3
wbiegam/into the sea
4
pralka/the “washer”
Gdy robi się głębiej układam się w kraulu, próbuję złapać rytm, ale jest to niemożliwe –  50cm wysokości, nieregularna fala zamienia moje „chcę” na „nie da się”, do tego karmi mnie na siłę i to na zapas! Na początek dostaje parę kopniaków, potem przez 0,5 km cały czas obijam się o innych cisnących po swoje zwycięstwo, do tego piję tą solankę  ‚pod korek’  i … właśnie dlatego tu jestem. Dobra nauka, a sam wyścig krótki, raptem 1/3 tego co mam do pokonania w IM.
As the water gets deeper, I settle into the front crawl trying to catch a rhythm, but it proves impossible. The 50 cm irregular wave turns my “I want” into “can’t do”, and it keeps force feeding me on top of that! First, I give the wave a few kicks and then for the next half kilometer I keep on bumping into others pushing for their victory.. I keep drinking this saline water, gobbling it up.. and this is why I am here. A good learning experience. The race in itself is quite short, barely 1/3 of what I have to cover in the IM swim.

5

W końcu jestem na mecie, chyba zadowolony, że ta szarpanina się kończy.
Finally I make it to the finishing line. I guess I am glad that this struggle is over.
6
respecto – dla tych co przede mną, ale i za mną/respect – for those before me but also for those behind me
Ustawiam się w kolejce po  pamiątkowy medal i dostaje numerek jak do szatni z miejscem, które zająłem (120). Czas około 30 minut [dystans ok. 1300m], to zgodne z założeniami, ale ten numerek daje do myślenia.
I stand in line for the commemorative medal and I get a badge much like those you get in a cloakroom, with the number 120 for the place I scored. The time of around 30 minutes [distance ca. 1300 m] was according to plan but this number gives me food for thought.
Wojtek Ratkowski (blog 12), powiedział mi, że jak popełnię błąd w pływaniu, to będzie dalej bardzo ciężko.
Wojtek Ratkowski (post no. 12), told me that if I make a mistake in swimming, it will be very hard after that.

 

 

 

 

 

 

12. Prof. dr hab. Wojciech Ratkowski – Mistrz Polski w maratonie / ENG: ..CHAMPION OF POLAND IN THE MARATHON

Spotkaliśmy się kompletnie przypadkiem na bieganiu w lesie.  Już wcześniej myślałem o kontakcie z Wojtkiem i jakimś krzepiącym wpisie … a tu  opatrzność albo, jak woli 21 wiek, przypadek przeciął nasze ścieżki.  Bez znaczenia dla określeń – z dużą radością umieszczam wpis jednego z najlepszych polskich maratończyków, Mistrza Polski z 1984 r., a dzisiaj Profesora na Gdańskiej AWF, specjalizującego się w zagadnieniach wytrzymałości organizmu. Wpis jest Wojtka, zdjęcia pobrałem z sieci, podpisy są moje, na końcu zamieszczam biogram mistrza.
We met by complete chance while jogging in the woods. I’d already been thinking about contacting Wojtek and asking for some heart-warming post… and then Providence intervened (or, if you prefer, the 21st century did), and our paths crossed. Without further ado, it is with great pleasure that I am uploading a post by one of Poland’s best marathon runners, Champion of Poland from 1984, and today a Professor of the Gdańsk University of Physical Education and Sport specializing in the matters of body endurance. The post was written by Wojtek, the photos come from the web, subtitles are mine, and at the end I’m posting biographical information about the Professor.
Wojciech Ratkowski Żródło maratonypolskie.pl
Wojciech Ratkowski Żródło maratonypolskie.pl
Tomku!

Gdy przeczytałem o „honorowym zakładzie”, to wybacz, ale w pierwszej chwili pomyślałem –„poniosło Go”. Cel szczytny i wszystko trzeba zrobić, aby go zrealizować. Ale dlaczego w takiej formie? Dlaczego triathlon i to w dodatku ironman? Czy jesteś gotowy na ciężką, aż do bólu pracę treningową ? Czy Ty, były dziesięcioboista dasz radę?

Wiem coś na ten temat, bo sam przez ponad 10 lat trenowałem maraton. Wiem, ile czasu, wyrzeczeń, bólu, stresu a przede wszystkim pracy, pracy i jeszcze raz pracy trzeba włożyć w to, aby dobiec do mety. A maraton to tylko jedna z trzech, jakże różnych i wymagających konkurencji, w których będziesz startował ! I jeszcze chcesz uzyskać jak najlepszy czas. Nie interesuje Ciebie samo tylko ukończenie tak morderczej konkurencji. To już nie żadna zabawa w sport. To być może najważniejsze zawody w Twoim życiu. Chcesz osiągnąć coś, co dla każdego z nas wydaje się nieosiągalne. Nie masz dużego doświadczenia w konkurencjach wytrzymałościowych. Okres 2 miesięcy przygotowań to bardzo mało (patrząc na to z zawodowego, trenerskiego punktu widzenia). A potem przyszła refleksja, dlaczego nie? To może się udać!

Dear Tomek!

When I first read about the “charitable bet”, please forgive me, but I thought initially: “He got carried away.” The cause is noble and everything has to be done to carry it out. But why in such a form? Why a triathlon and why Ironman, on top of it? Are you ready for a training effort that is so hard what it will hurt? Will you, an ex-decathloner, pull it off?

I know this and that about this subject as I used to train for a marathon for over 10 years. I know how much time, pain, stress but above all: work, work and again work one has to invest in reaching the finishing line. And the marathon is only one of three disciplines in which you will be competing, each of them different and extremely demanding. If that wasn’t enough, you want to have the best result you can. You are not only interested in completing this murderous challenge. It’s no longer “playing sports”. This may be the most important competition of your life. You want to reach something which for everyone of us seems unreachable. You don’t have much experience in endurance disciplines. A 2 month long period for preparations is very little time indeed (from the professional point of view of a trainer). And then I reflected: “Why not? This can work!”

Wojtek-Ratkowski-na mecie kolejnego maratonu. Źródło-www.faktypilskie.pl
Wojtek-Ratkowski-na mecie kolejnego maratonu. Źródło-www.faktypilskie.pl
Cel jaki Tobie przyświeca, zapał z jakim podszedłeś do codziennego treningu, a przede wszystkim zrozumienie (to pewnie wyniosłeś z Twojej kariery dziesięcioboisty), że w sporcie nie ma rzeczy niemożliwych – wierzę w to najgłębiej – pozwoli Tobie odnieść sukces. Pokażesz nam wszystkim, że ciężką pracą i wiarą w jej końcowy efekt, pokonasz nie tylko dystans ironman’a, ale że można też przełamać bariery niemożności tkwiące w nas samych.

Powodzenia, Wojtek Ratkowski

Wojtku dziękuję!                                                           Załączam biogram

Prof. nadzw. dr hab. Wojciech Ratkowski

Akademia Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku

Kierownik Zakładu Lekkiej Atletyki

Osiągnięcia sportowe

1983 – 1989 członek kadry narodowej w maratonie

1984 – Mistrzostwo Polski w Biegu Maratońskim ( uzyskanie nominacji Olimpijskiej na Igrzyska w Los Angeles 1984 ) rekord życiowy  2:12:49

Wojtek Ratkowski on the finishing line of another marathon. Source: www.faktypilskie.pl

The aim you have set for yourself, your ardor towards your daily training sessions, and first of all the understanding that in sports nothing is impossible (you probably got that from your career in decathlon) – these things will lead you to success, in which I firmly believe. You will show us all that hard work and a strong belief in its effect will let you complete the Ironman distance, and also that one can overcome the barriers which exist inside of us.

Good luck,            Wojtek Ratkowski

Thank you, Wojtek!    And here’s a short bio:

Associate Professor Wojciech Ratkowski, PhD

Gdańsk University of Physical Education and Sport

Head of the Athletics Unit

Sports achievements

1983 – 1989 member of the national team in the marathon run

1984 – Polish Marathon Champion (nomination for the 1984 Los Angeles Olympic Games) personal record  2:12:49

źródło magazynbieganie.pl
źródło magazynbieganie.pl
1986 – I miejsce w biegu maratońskim w Hamilton ( Nowa Zelandia )

1987 – V miejsce w biegu maratońskim w Paryżu

Miejsca w pierwszej 10-ce w maratonach w Melbourne, Bremie, Duluth ( USA ), Budapeszcie, Luxembourgu. Ogółem ukończone 33 biegi maratońskie.

Autor ponad 100 prac z zakresu teorii sportu i teorii treningu sportowego oraz rekreacji ruchowej i treningu zdrowotnego. Pięć prac w czasopismach umieszczonych na Liście Filadelfijskiej, posiadających wskaźnik Impact Factor ISI.

1986 – winner of the marathon run in Hamilton, New Zealand

1987 – 5th place in the marathon in Paris, France

Top ten results in the marathon runs in: Melbourne, Australia, Bremen, Germany, Duluth, USA, Budapest, Hungary, Luxembourg. A total of 33 marathons completed.

He is the author of over 100 publications in the field of sports theory and sports training as well as recreation and health training. Five of his publications appeared in magazines from the ISI Master Journal List.

11. Krzyżacy trochę inni

Start odbędzie się w Malborku, więc oddaję miejsce i pióro koledze, miłośnikowi historii, z zawodu prawnikowi.

Tekst: dr Aleksander Cieślak – członek Związku Polskich Kawalerów Maltańskich    

„KRZYŻACY TROCHĘ INNI”

     Jeśliby zapytać przeciętnego Polaka, czytelnika wpisów internetowych, znającego lektury szkolne i nie przepadającego za historią, co wie o Krzyżakach, powiedziałby po zastanowieniu: „to ci od Grunwaldu…”

Większości naszych rodaków Zakon Niemiecki, kojarzy się ze słowami posła Wielkiego Mistrza, który przed bitwą grunwaldzką miał powiedzieć drwiąco do króla Jagiełły: „ Mistrz Ulryk — rzekł pierwszy herold — wzywa twój majestat, panie, i księcia Witolda na bitwę śmiertelną i aby męstwo wasze, którego wam widać brakuje, podniecić, śle wam te dwa nagie miecze. (…)

— Mieczów ci u nas dostatek, ale i te przyjmuję jako wróżbę zwycięstwa…”[1]

Ulrich von Jungingen – wielki mistrz Zakonu Krzyżackiego - fragment obrazu Jana Matejki. Źródło: www.polskieradio.pl
Ulrich von Jungingen – wielki mistrz Zakonu Krzyżackiego – fragment obrazu Jana Matejki. Źródło: www.polskieradio.pl

I to cała, lub prawie cała popularna polska wiedza o Zakonie Szpitalników Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie.

Należy tu zauważyć, na marginesie, że takie zdarzenie – wręczenie nagich mieczy, faktycznie miało miejsce i nie jest fikcją literacką, zmyśloną ku pokrzepieniu serc przez Sienkiewicza. Opisał je w XV wieku młody Zbigniew Oleśnicki, późniejszy prymas, w „Kronice konfliktu Władysława króla polskiego z Krzyżakami w roku Pańskim 1410.”[2] Miecze te potem, aż do rozbiorów, stanowiły, wbrew roli jaką nadali im Krzyżacy, symbol władzy królewskiej, podczas koronacji niesiono je przed wstępującym na tron monarchą jako znak połączonej Korony i Litwy. Przechowywane były w skarbcu królewskim na Wawelu, potem w należących do Czartoryskich Puławach. Zginęły po powstaniu listopadowym.

Mało osób wie, że pomimo wojen z Piastami, z Jagiellonami, z Litwą oraz eksterminacji Prusów Krzyżacy byli w sumie dla swoich poddanych dobrym panem, dobrym władcą. W prawie chełmińskim, danym w 1233 roku poddanym z Chełmna i Torunia okazali się jednymi z najbardziej postępowych władców średniowiecznej Europy.

Krwiożerczy Krzyżacy, którzy w większości filmów wyłupiali oczy, trzymali prawych polskich rycerzy w workach przed bramami zamków albo palili kościoły, w rzeczywistości w sposób bardzo rzeczowy wszystkim swoim poddanym obiecywali pomoc i opiekę. Przyrzekali, że jeśli tylko ci będą lojalnymi poddanymi Zakonu, to Zakon chce i przyrzeka „…przychodzić z pomocą we wszystkim, w czym sprawiedliwie możemy”[3][tł. W. Wroblewski]

malbork-2
Zamek W Malborku – największy z zachowanych w Europie średniowiecznych zamków. Źródło: www.polska.travel/pl/unesco/zamek-krzyzacki-w-malborku/

Na przykład – krzyżaccy poddani z miast, w przeciwieństwie do większości mieszczan centralnej Europy, tocząc spory sądowe, w II instancji odwoływali się z apelacją nie do niemieckiego Magdeburga, ale do lokalnego Chełmna. Rajcy Chełmna stali się bowiem sądem wyższym dla wszystkich miast należących do Krzyżaków. Inaczej, mieszczanie krakowscy, niezadowoleni z wyroków sądów Krakowa, musieli po sprawiedliwość jechać do Niemiec.

Zakon Krzyżacki przyznał swym poddanym także prawo do swobodnego korzystania z Wisły, w granicach opisanych w w/w przywileju chełmińskim. Jednak zastrzegł sobie prawo do wszystkich wysp na rzece, a także do bobrów – to ostatnie prawo, prócz czysto materialnego wymiaru było także symbolem jego władzy zwierzchniej.

Interesującym prawem, również pochodzącym z przywileju chełmińskiego, a mającym podwójne, bo tak symboliczne jak i czysto materialne znaczenie był zapisy dotyczące polowań:

„Chcemy także, aby byli zobowiązani oddać naszemu Zakonowi prawą łopatkę każdego dzikiego zwierzęcia, którego oni sami albo ich ludzie schwytają, z wyjątkiem niedźwiedzi, dzików i saren.”[4] [tł.W.Wróblewski]

Zakon, udzielając takiego zezwolenia zrezygnował z jednej z prerogatyw królewskich – oddana łopatka oznaczała tylko symboliczne uznanie zwierzchności Krzyżaków, jako władcy. Przepis ten wprowadzony został na wzór węgierskiej Złotej Bulli króla Andrzeja II z 1222 roku. Państwo zakonne różniło się w tym od większości krajów europejskich, gdzie polowanie w lasach królewskich stanowiło bardzo ciężkie przestępstwo – przykładowo w Anglii jeszcze po 1723 roku karane było śmiercią polowanie, złowienie ryby a także samo przebywanie z bronią w przyległościach leśnych[5].

Krzyżacy starali się zachęcić do uznania swej władzy jak największą ilość rycerzy, tak z ziem im pierwotnie nadanych jak i ziem piastowskich. Starali się też przyciągnąć rycerzy z Rzeszy oraz innych krajów Europy – ich gośćmi był np. przyszły król Anglii Henryk IV. Osadników zaś zachęcić miały postępowe prawa a także spokój. Tak, spokój. Rycerze z Polski epoki rozbicia dzielnicowego widzieli w Zakonie Niemieckim pewnego, solidnego władcę, gwarantującego możliwość wzbogacenia się poprzez rozsądną gospodarkę i politykę fiskalną oraz ewentualne zdobycie chwały rycerskiej w wyprawach na pogańskich Litwinów. W krajach piastowskich XIII wieku, w okresie rozbicia dzielnicowego, ciągłe wojny pomiędzy sukcesorami zmarłych książąt były na porządku dziennym. Rycerze pewniej czuli się po krzyżackiej stronie granicy.

Te kilka oderwanych od siebie wątków – dwa nagie miecze, prawo miejskie, sądy i polowania mają na niewielkim, oddanym mi do dyspozycji przez Tomka miejscu pokazać jak innym od popularnego wyobrażenia, stworzonego przez Henryka Sienkiewicza, był Zakon Krzyżacki. Starał się wykorzystać słabość swych przeciwników, pomagać poddanym oraz zwiększać znaczenie międzynarodowe prowadząc przewidującą politykę zagraniczną.

„Jest to [Zakon] wybrana winnica Pana Zastępów, którą Ty, Jezu Chryste, założyłeś i dla której grunt przygotowałeś. Posadziłeś w niej korzenie, a ona bujnie pokryła ziemię, przeniosłeś ją potem i wygnałeś narody z ziemi pruskiej i inflanckiej, i tam ją zasadziłeś, i tak latorośle swe rozpostarła aż do morza, a pędy swe aż do rzeki”[6]. Koniec

[tł. S. Wyszomirski].

[1]H. Sienkiewicz „Krzyżacy” PiW t. IV, Warszawa 1973, str.208

[2]   Kronika konfliktu Władysława krola polskiego z Krzyżakami w roku Pańskiem 1410, Olsztyn 1984, tł. J. Danka, A. Nadolski, str. 12–13; Cronica confl ictus Wladislai regis Poloniae cum Cruciferisanno Christi 1410 Poznań 1911, str. 22–23

[3]     PREUsISCHES URKUNDENBUCH, Konigsberg 1882., I/1 nr 105; K.Zielińska-Melkowska, Przywilej chełmiński 1233 i 1251, str. 6; K. Kamińska Sądownictwo miasta Torunia do połowy XVII wieku na tle ustroju sądów niektórych miast Niemiec i PolskiStudia Juridica, TNT Toruń 1980, t.16 z.2 str. 35

[4] Pr.Ub. I/1, nr. 105; K.Zielińska-Melkowska, Przywilej…, str.43

[5] K.Baran Z dziejów prawa karnego Anglii. Między Renesansem a Oświeceniem Kraków 1996, str.109

[6]     Chronicon Terrae Prussiae von Peter von Dusburg [w:] Scriptores Rerum Prussicarum, t. I,str. 28; P. z Dusburga, op. cit., str. 12

 

10. Rzeźnia / ENG: SLAUGHTER

Intensywny trening zrobił swoje i nie myślę w tym momencie o osiągnięciu sportowego celu – jestem zarżnięty. Uczucie przesytu miesza się z elektryzującym strachem, że dzisiejszy krótszy trening, albo dzień odpoczynku to krok wstecz. 40 Minut intensywnego pływania i 1 godz. 20 min na rowerze wydają mi się dniem zaniechania, siadam więc do tego bloga, jak do spowiedzi. Nie czekam na rozgrzeszenie, jednak wydaje mi się, że to ciekawy moment dla tych co intensywnie zmierzają do jakiegoś celu.

Jest gorąco, więc nie wiem czy brak apetytu to efekt temperatury, czy przetrenowania. W nocy dość często łapią mnie skurcze i nawet oranżadki magnezowe nie dają rady, budzę się już automatycznie między 5 a 6 rano – tu akurat nie narzekam bo 7 września wskoczymy do Nogatu o 6.00 rano, więc pobudka będzie bardzo wczesna. Pod wieczór wyruszam autem nad jezioro i od razu za miastem wpadam w korek, żar szybko podnosi temperaturę, a ja bez klimatyzacji, by się nie przeziębić. Po chwili mam dość – czas ucieka, ja grilluję się w aucie – jestem wkurzony. To trzeci czynnik – łatwo przychodzące rozdrażnienia – definiujący początek przetrenowania. Gdzieś tam w głowie zakładałem, że pojawi się ten moment i cieszę się, że go wyczuwam, tylko teraz trzeba delikatnie pokierować tym czasem, który pozostał, nie zapominając o maratonie za 10 dni.

The intensive training has taken its toll and I don’t think right now about reaching my sport objective: I am knackered. The feeling of training overdose merges with the electrifying fear that a shorter training session today, or a day of rest, mean a step backwards. 40 minutes of intensive swimming and 1h 20min cycling seem to me a day of desistance, that’s why I am approaching this post as a confession. I won’t wait for absolution, but still I think that this is an interesting moment for all those who try very hard to reach a given aim.

It’s hot so I don’t know whether my lack of appetite is the result of the temperature or overtraining. At nights I often suffer from cramps and even magnesium drinks don’t help and I wake up automatically between 5 and 6 AM. I can’t really complain about the wake up hour cause on September 7th we’re jumping into the river Nogat at 6 AM, so the wake-up time will be very early for that. In the early evening I set out in my car to the lake and right outside the city limits I get stuck in a traffic jam. The heat quickly raises the temperature and I am driving with the AC off to avoid catching a cold. After a while I’m fed up: time’s slipping away and I am roasting in the car – I get mad. This is the third factor: I get annoyed very easily. It’s a defining moment for overtraining. I assumed, somewhere at the back of my head, that this moment would come, and I am glad that I can sense it. Now I need to skilfully manage the remaining time, not forgetting about the marathon due in 10 days.

jestem zarżnięty
jestem zarżnięty / I am knackered
Tato pamiętaj: „Ci co bardziej się pocą w czasie pokoju, mniej krwawią podczas wojny”. Został Ci miesiąc. Mało słów dużo treści – taki wpis otrzymałem od Janka (syn). Włączają się osoby z inicjatywami równoległymi – i tak, Pani Edyta wyznaczyła sobie cele osobiste, mierzone w kilogramach, których jeśli nie osiągnie, zamieni na dodatkową darowiznę. Pan Tomasz z Gdańska włączył się w nasz zakład, ale dorzucił drugi związany z jego startem w triathlonie w Przechlewie – czyli może się okazać, że zdubluje swoją darowiznę! Wasze wpisy utrzymują moje nadwątlone siły – dziękuję. Przyszedł i moment na część oficjalną – napisałem więc list do Prezydenta Związku Polskich Kawalerów Maltańskich z prośbą o słowo wsparcia dla akcji, ale i troszkę i dla mnie. Pisma jeszcze nie mam, ale zadzwonił osobiście i powiedział … zapoznałem się z tym Ironmanem .. hmm synku to chyba będzie piekło .. odpowiedziałem – tak Tato, ja to nazywam rzeźnią.

Aleksander Tarnowski, mój Ojciec, jest Prezydentem ZPKM, ale chciałbym w tym miejscu wspomnieć o tym, że jest dla mnie ogromnym motywatorem. Mając swoje lata przeszedł kilka ciężkich operacji w krótkim czasie a teraz konsekwentnie i samodzielnie wykonuje swoje programy rehabilitacyjne, w czym bardzo przypomina szykującego się do startu ultrasa – samotnie, powtarzalnie i znów to samo, bez skargi, że ciężko i nudno. Jak to wytrzymuje, tego nie wiem.

Dad, remember: “Those who sweat more during peace, bleed less during war”. You have a month left. So few words meaning so much – this was a post by my son, Janek. I have people joining in with their parallel initiatives, like Edyta, who set herself personal objectives measured in kilograms, which she will turn into an additional donation if she fails to achieve them. Tomasz from Gdańsk joined our betting competition, but he also placed another one, connected to his participation in the triathlon in Przechlewo – which can mean that he will double his donation! Your involvement keeps my shrunken energy levels up – thank you. The time has come for the official part too: I wrote a letter to the President of the Polish Association of Knights of Malta, asking for a word of support for my project, but also for me. I don’t have the official letter yet, but I got a phone call and he said: “I got familiar with this Ironman… hmmm, son, this looks like hell”, and I answered: “Yes, dad. I call it slaughter.”

Aleksander Tarnowski, my Father, is the President of the Polish Association of Knights of Malta, but I would like to stress here that for me he is a hugely motivating person. Being of a certain age, he underwent several serious surgeries and now he is diligently and independently sticking to his rehabilitation programmes, through which he reminds me a lot of an ultra preparing for a challenge: on his own, through constant repetition, the same thing day after day, no complaints about it being hard or boring. How he does it, beats me.

Aleksander Tarnowski - Prezydent Związku Polskich Kawalerów Maltańskich
Aleksander Tarnowski – Prezydent Związku Polskich Kawalerów Maltańskich / President of the Polish Association of Knights of Malta